Swoiste podniecenie jakie towarzyszyło mi oczekiwaniu na najnowsze dzieło Thievery Corporation, można porównać tylko do tego uczucia, które udzielało mi się przed premierą „Medulli” Bjork. Wszystko dlatego, że to jedni z niewielu artystów, przy których mogę powiedzieć „jestem fanką” – co nie znaczy „fanatyczką” (tak wiem, w przypadku Bjork niektórzy chcieliby polemizować) – dlatego obiektywne podejście, mimo wszystko, do każdej ich produkcji może się okazać bolesne w skutkach. Wobec powyższego, premiera „The Cosmic Game” była okupiona sporym poddenerwowaniem o ambiwalentnym zabarwieniu.

fot. turntablelab.com
fot. turntablelab.com

Ulgę przyniosły pierwsze single, jakie pojawiły się w iTunes oraz stacjach radiowych – zarówno „Warning Shots” jak i „Revolution Solution” oczarowały mnie od pierwszego kontaktu. Zaczęło się odliczanie dni.

Mogłabym powiedzieć, że to płyta znakomita i zakończyć recenzję, ale właśnie przez wzgląd na wyjątkowość tego krążka poświęcę mu jednak trochę więcej czasu. Co najważniejsze – wszyscy miłośnicy typowych dla Thievery Corporation brzmień, mogą odetchnąć spokojnie, Złodzieje w dalszym ciągu są Złodziejami i na szczęście nie zanosi się na to, żeby mieli zmieniać fach. Jakkolwiek jednak na pierwszym ich albumie wokale pojawiały się raczej sporadycznie, na drugim było podobnie, co miało się nieco zmienić na trzecim, tak czwarty, czyli najnowszy, został osadzony na wokalach niemalże kompletnie. Czysto instrumentalne kompozycje są tu traktowane bardziej jako divertissemant, a prym wiodą utwory stworzone we współpracy z artystami śpiewającymi – wielkim Perrym Farrellem, Davidem Byrnem, Loulou, Sista Pat czy – last but not least – Gunjan, która udziela się na przykład w „Satyam Shivam Sundaram” należącym do czołówki moich ulubionych kawałków z tego albumu. On też – i nie tylko on – zawiera w sobie bardzo dużo klimatu Wschodniego, który – choć nie jest w przypadku Thievery Corporation nowością, bo zawsze ciągnęło ich w tamtą stronę – na „The Cosmic Game” zajmuje zdecydowanie sporą powierzchnię. Słuchając tej płyty mam wrażenie, że Hilton i Garza wszystkie „smaczki”, które do tej porytraktowane były jako dopełnienie poprzednich płyt, tym razem postanowili wypchnąć na plan pierwszy.

„The Cosmic Game” jest dowodem na to, że można nie miotać się stylistycznie, a jednak z każdym kolejnym wydawnictwem wnosić coś świeżego do swojej muzyki. Nie mogę jednak stwierdzić, że jest to album „równie” dobry co na przykład „The Mirror Conspiracy” – z tego prostego względu, że jest on po prostu trochę inny, na inne aspekty został położony nacisk i wszelkie porównania tego typu są zwyczajnie bezcelowe. Z pełną premedytacją stwierdzam za to, że duet z ESL Music to pewnik rynku wyciszonych dźwięków – można sięgać po każdą ich płytę w ciemno. Oby tak dalej.

Kaśka Paluch