Nawet gdyby Another One nie pisali w zapowiedzi swojej nowej płyty o uchwyceniu kwintesencji żywego grania w brzmieniu albumu, nie było by wątpliwości co do tego, że koncerty to podstawowy pokarm dla ich muzyki.

Another One "ZIIIIIING!"
Another One „ZIIIIIING!”

Na następczynię debiutu Another One, „Possessed”, którą Maciek Szymczuk nagrał jeszcze w pojedynkę (zanim dołączył do niego Kuba Łuka) czekaliśmy dekadę. Fakt, że mimo tak rozciągniętego gap year w nowych wydawnictwach, o Another One nikt nie zapomniał jest jednym z dowodów na to jak silnie ich muzyka odbiła się na psychice i mentalności odbiorców duetu. Koncerty miały w tym spory udział, Łuka i Szymczul zagrali ich całe zastępy w ostatnich latach, zostawiając za sobą zgliszcza i uśmiechnięte gęby.

Rok temu miałam przyjemność w swojej audycji gościć Kubę Łukę i premierowo zaprezentować singel „Telephone” z tej płyty, któremu towarzyszy komiksowy teledysk. Dziś już wiem, że komiksowy klimat – jednocześnie beztroski, radosny i przerażający, ale „niewystarczająco poważny, żeby się naprawdę przestraszyć” – jest jakimś spajającym cały materiał elementem. W gruncie rzeczy bowiem „ZIIIIIING!” jest dokładnie taki. Basy pełzają po muzyce tworząc nastrój niepokoju, by później kompletnie rozładować się w breakbeatowym żywym brzmieniu perkusji, wprowadzającym oldschoolowy klimat kojarzący mi się z materiałem promowanym przez XL Recordings na składance „Against The Grain” z 1999 roku. Another One mieszają proporcje hałasu: raz to rockowa ściana dźwięku, innym razem dzika eksperymentalna elektronika. Ale we wszystkim zachowuje się stałe, rozpędzone tempo i energia żywego grania. Składa się to na szereg dosyć abstrakcyjnych historii, z pozoru chaotycznych, a jednak układających się jakoś logicznie obok siebie jak kolejne okienka komiksu. Co ciekawe, choć instrumentacja kompozycji jest tak samo rozszalała jak jej konstrukcja, to utwory i tak zapadają w pamięć. Ba, ich melodyka nawet wygryza mózgi jak pełnoprawny earworm, choć to może też zależeć od stopnia zniszczenia zmysłu estetyki dziwną, brzydką muzyką (no offence :))

W każdym razie, czuję się przy odsłuchu „ZIIIIIING!” Another One zupełnie jak na ich koncertach, kompletnie bezbronna wobec chaosu jaki mnie otacza i jednocześnie bez możliwości ucieczki przez ten dziwnie przyciągający w ich muzyce magnes. Znów zostaną zgliszcza i uśmiechnięte gęby.

Kaśka Paluch