Nie ma w Zakopanem zbyt wielu okazji do postepowania przy dubstepowych dźwiękach. Właściwie to nie ma ich wcale. Dlatego sobotnia impreza dubstep + drum and bass + breaks w klubie Ampstrong była właściwie pionierskim przedsięwzięciem szerzenia ideologii dubstepu pod Tatrami i mam nadzieję, że zapoczątkowała tradycje regularnych imprez w tym klimacie.
Połamany wieczór otworzyły breaki zmiksowane przez rezydenta i jednocześnie gospodarza Ampstronga, Bikiniinspectora, tradycyjnie już wgniatając nas pod parkiet skondensowanym połamanym bitem. Rozgrzani goście klubu, spragnieni coraz mocnejszych wrażeń, grubo po północy stali się materiałem odpowiednio podatnym na działania dubstepowej mocy.
Za deckami stanął Espace. Znany do tej pory specjalista od drum and bassowych killerów parkietowych, które nie raz i niejednego już w Ampstrongu zniszczyły, tym razem podjął się niełatwego zadania propagacji dubstepu. Wszyscy więc tak naprawdę w temacie byli świeży – i publika, i DJ, ale dla chcącego nic trudnego – dogadaliśmy się. Do swojego repertuaru Espace umiejętnie dobrał mniej ortodoksyjną odmianę dubstepu, inwestując w jego bardziej melodyjną, wokalną odsłonę – dużo łatwiej przyswajalną niż surowe brytyjskie łojenie. Mnie, rzecz jasna, najbardziej w pamięć zapadł remix La Roux „I’m not your toy” autorstwa Nero i „Innocence” tych samych producentów. Entuzjastyczne reakcje na parkiecie pokazały zresztą, że nie ja jedna obdarzyłam oba tracki uwielbieniem (bezgranicznym i bekrytycznym).
A zatem dubstep spod rąk Espace’a został przyswojony w całości, bez skutków ubocznych sponiewierania, które często zdarzają się na imprezach dla tego wąskiego jeszcze w małopolsce grona osób, które wolą bas czuć niż słyszeć.
Pozostaje mi mieć nadzieję, że dubstep w Ampstrongu gościć będzie od tej pory często i regularnie. Grunt i potencjał już mamy. Zakopane jest gotowe na dubstep, myślę, że surowy górski klimat go wręcz wymaga. Może niechcący staliśmy się świadkami narodzin nowej tradycji?
Kaśka Paluch