Perspektywa – nawet krótkiej – rozmowy z Photkiem, jednym z ważniejszych twórców muzyki w dzisiejszych czasach, budziła we mnie uczucia sporej tremy. Ku mojej wielkiej uciesze, Rupert okazał się człowiekiem nader sympatycznym i otwartym. I zupełnie naturalnym. Nie omieszkałam jednak spytać go – głosem lekko, mimo wszystko, roztrzęsionym – o zdanie, na temat bycia postrzeganym przez niektórych, jako żywa legenda. Odpowiedział ze śmiechem:
Myślę. że pewną otoczkę tajemniczości tworzy fakt, że niewiele mówię. Nie tłumaczę tego, co robię – po prostu tworzę muzykę i to ona ma wszystko wyjaśniać. Nie należę do osób, które wchodzą na internetowe chat-roomy i opowiadają o wszystkim, co robią.
Mimo wszystko spróbowałam wyciągnąć informacje na temat aktualnych zajęć tam, w Los Angeles, gdzie Rupert Parkes obecnie przebywa.
Tworzę muzykę! (śmiech). Na nowy album – razem z innymi zajmuję się nowym krążkiem. Mam sporo pracy z artystami – hip-hopowymi i dancehallowymi MC. Robimy trochę hip-hopowych kawałków, drum’n’bassowych również i zamierzamy to skompilować…
Domyślałam się, ze raperzy, o których wspomina mój rozmówca nie należą do czołówki komercyjnych list przebojów. Miałam racje.
Ludzi, z którymi współpracuję jest wielu… na przykład jeden gość z Los Angeles, ma pseudonim Chocolate Ty, dwóch MC Armani i Sharpness z Filadelfii, paru hip-hopowców z Oakland w Californi… no i wciąż rozglądam się za nowymi muzykami. To zajmuje mi teraz najwięcej czasu, robię dużo rzeczy i mam przyjemność z tworzenia muzyki większą niż kiedykolwiek. To będzie coś naprawdę nowego i innego.
Photek słynie z tego, że jego wcześniejsze utwory są do bólu precyzyjne i doskonałe technicznie. Nad płytą “Modus Operandi” pracował dwa lata, potrafi spędzić kilka dni nad jedną sekcj rytmiczną. Czy wobec tego nie pozostawia sobie miejsca na spontaniczność i emocjonalność?
Absolutnie. Wcześniej spędzałem sporo czasu nad techniką, ale teraz zostawiam sobie więcej przestrzeni na pozostałe rzeczy. To wciąż ma mój styl, ale jest dużo mniej “rzemieślnicze” niż wcześniej. Jednym słowem, muzyka wciąż brzmi jak ja, ale jest bardziej emocjonalna.
Kontakt z publicznością też nie należał u niego do zbyt częstych – zwłaszcza na początku kariery rzadko odwiedzał kluby, nie lubił bawić się w DJa… teraz jednak lista jego “live-dates” na stronie internetowej jest dużo dłuższa…
Pamiętam czasy wydania “Modus Operandi”. Spędziłem wtedy sporo czasu w studio, trochę mnie to zmęczyło, postanowiłem odwiedzić więc parę klubów, ale nie miałem obsesji grania w każdym możliwym. U mnie zawsze na pierwszym miejscu stoi tworzenie muzyki, dopiero później myślę o pracy DJa. Teraz gram nieco więcej, od czasów założenia swojej wytwórni – gram utwory innych, które bardziej nadają się na parkiety…
Intelligent jungle jaki kojarzymy z jego pierwszych albumów rzeczywiście bardziej pasuje do słuchania w domu, niż w klubie. Jednak twórczość Photka to nie tylko te krążki – ma przecież wiele utworów wydanych także pod innymi pseudonimam. Te produkcje lepiej nadają się do grania dla publiczności…
Wiesz, w 90 procent kawałków, które gram, miałem jakiś wkład. Albo sam je zrobiłem, albo są to produkcje osób z mojego labelu, w których też miałem pewien udział. Praca z nieco innym stylem niż ten z “Modus Operandi” jest dla mnie odświeżająca, bo nie lubię się powtarzać… i robić ciągle to samo.
No właśnie. Od czasów Modus Operandi wiele się na rynku drum’n’bass zmieniło. Ciekawe jak guru gatunki postrzega możliwość powrotu sławy “suchego”, “ortodoksyjnego” jungle. Czy byłaby na to szansa?
Podejrzewam, że tak, ale raczej nie u mnie. Ja zawsze staram się robić krok do przodu i nie sądzę, żebym kiedyś jeszcze stworzył coś w rodzaju “Form & Function” czy “Modus Operandi”. Teraz chcę zrobić coś kompletnie innego.. używam na przykład gitary bardziej, niż kiedykolwiek. Cały czas staram się iść przed siebie, być w takiej “podróży”, odkrywać nowe rzeczy. “Solaris” jest tego przykładem.
Określenie “więcej gitar” sugeruje nowe inspiracje…
Zgadza się… pracowałem przez pół roku z rockową wokalistką, a tym, czego najczęściej słucham jest muzyka Nine Inch Nails, zwłaszcza albumy “Downward Spiral” i “With Teeth”.
Czas rozmowy powoli zbliża się do końca, pozostaje więc jeszcze jedna – nie wiem, czy nie najważniejsza – kwestia. Na pytanie o to, czy zobaczymy go w Polsce, odpowiada radośnie: “Mam taką nadzieję!“
Optymistyczny akcent.
rozmawiała: Kaśka Paluch
zdjęcia: materiały prasowe, Internet
wywiad ukazał się także w trzecim numerze magazynu Pullz www.pullz.net