Premiera „Isles” Bicep wywoływała u mnie naprawdę ogromne emocje. Na tyle duże, że kiedy Apple Music w środku nocy poinformował mnie, że album już jest dostępny, miałam problem z zaśnięciem. Bicep są w moim osobistym TOP5, a single, które zwiastowały album… zwiastowały coś kosmicznie dobrego. A jak jest faktycznie?
Faktycznie jest tak, że przy podobnie wygórowanych oczekiwaniach efekty mogą być różnie. Tak było w przypadku premiery nowej płyty paryżan z KA:ST – mój rozpędzony entuzjazm rozbił się na kawałeczki o ścianę przeciętności.
W tym przypadku czuję jednak ulgę. Są tu rzeczy dobre, bardzo dobre i znakomite. Większość z tych znakomitych poznałam już wcześniej – to te wspomniane zwiastuny, jak „Apricots” czy „Sundial”, ale też nieujawniony wcześniej „Rever” z gościnnym udziałem kanadyjskiej wiolonczelistki Julii Kent. Kent współpracowała m.in. z Antony and the Johnsons. Artystka tworzy swoją muzykę używając loopów wiolonczelowych, elektroniki i sampli znalezionych w terenie. Na tle snującego się powoli groove’u słyszymy sampel, w którym od razu usłyszałam bułgarski żeński chór telewizyjny „Angelite” – i po sprawdzeniu okazało się, że rzeczywiście, to one. „Angelite” swoją drogą okazują się dość rozchwytywane w muzyce popularnej ostatnio (po sample z ich utworów sięgnęli też Bring Me The Horizon na ostatniej płycie). Jak się okazało, bułgarski chór wystąpił też w moim od dawna ulubionym „Apricots” – ale tego już samodzielnie nie rozpoznałam.
Trochę czasu też zajęło mojemu zamulonemu umysłowi przypomnienie sobie skąd znam brzmienie sampla pełniącego rolę perkusyjną w „Fire”. A to przecież „Clubbed to Death” Roba Dougana, ze słynnego soundtracku do „Matrixa”. „Cazenove” to kolejny utwór, w którym słyszę synth wyciągnięty z brzmień Reasona (oprogramowanie do tworzenia muzyki z roku popularne dwadzieścia lat temu). A w „Sundial” śpiewa Bollywood.
Ekscytujące jest to polowanie na sample (lub inspiracje), ale przede wszystkim ich mnogość i sposób wykorzystania pokazuje jak mocno Bicep weszli w klimat starych rave’ów i uderzenia w sentyment. Jest, jak zawsze u Bicepów, klimatycznie, jest przywiązanie dużej wagi do detali i pieczołowitego dopracowania kompozycji. Bicep zawsze w dużym stopniu – na tym też polega ich fenomen – wykorzystywali to, w jaki sposób muzyka oddziałuje na słuchacza, również w sensie emocjonalnym. Dajmy na to zabieg zastosowany we wspomnianym już „Apricots”: sampel z malawijskiej pieśni transowo, ostinatowo gra przez cały utwór nie zmieniając się ani trochę. To, co się zmienia, to harmonia pod nim, która go z różnych perspektyw nadając mu nowe znaczenie. Sprawdzone narzędzie minimalistów i bezpośrednie uderzenie w emocje.
House, połamane rytmy, groove, ambient, wszystko tu jest w służbie wciągającej muzycznej historii. A o jakości tego materiału niech najlepiej poświadczy fakt, że miałam problem z dobraniem tylko dwóch linków do youtube’a, bo najchętniej wrzuciłabym całość – co i wy powinniście zrobić.
Kaśka Paluch
fot. Dan Medhurst, materiały prasowe