Gidge, duet z miejscowości Umeå w Szwecji, sporo namieszania narobił swoją debiutancką płytą „Autumn Bells” z 2014 roku. Każdy, kto trafił na ich muzykę wiedział, że Gidge zostaną z nami na dłużej – z nami, czyli z miłośnikami tzw. emocjonalnej elektroniki czy melodyjnego techno.
Wydana dziś płyta – „New Light” – powtarza sukces debiutu. Nad materiałem z tej płyty duet pracował przez ostatnie trzy lata i – zapowiadając album – wyraża swoją wdzięczność za wsparcie i pozytywne reakcje od fanów. „W tych trudnych i dziwnych dla artystów czasach”. A ja myślę, że muzyka spod okładki z idyllicznym nordyckim obrazkiem, da więcej wsparcia i pozytywnego przekazu jej słuchaczom niż Gidge dostali od fanów.
O wartości duetu od początku świadczyła ich umiejętność operowania detalami w sposób niezwykle estetyczny. Talent do wykorzystywania syntetycznych dźwięków z wirtuozowską wręcz precyzją, która daje możliwość tchnięcia w – pozornie chłodną elektronikę – dużych emocji. Nie inaczej jest na „New Light”, na której jeszcze wyraźniej słyszymy inspirację starszymi kolegami z Warpa – przede wszystkim Boards of Canada – w wyrabianiu giętkości elektronicznej materii. Muzyka Gidge jest po prostu ładna.
Nie jest minimalistyczna, ale Gidge wykorzystują minimum potrzebnych środków, choć w założeniu oddziaływanie na słuchacza ma być intensywne. Podstawą dla tych działań jest tech-house’owa baza, ale to tylko punkt wyjścia. Do budowania rozległych ambientowych struktur na przykład. Albo jako baza dla żywych instrumentów czy – tak charakterystycznych dla Gidge – sampli wokalnych. A czasem dla brzmień, w których trudno odróżnić głos od instrumentu.
W muzyce Szwedów jest dużo wrażliwości. Na poszczególne dźwięki czy ich grupy. To efekt uważnego skupienia się na otaczającej nas dźwiękowej rzeczywistości, z których Gidge wybierają co bardziej wartościowe brzmienia. To cecha dość typowa dla artystów z krajów nordyckich, co Gidge podkreślają zresztą mocno chociażby w wizualnej oprawie swojej muzyki.
W Umeå zaczynają się już noce polarne, więc nawet odrobina tytułowego światła jest tam na wagę złota. Ale i w innych długościach i szerokościach geograficznych potrzeba nieco miękkości, jasności i naturalności. Czasy są bowiem – jak Gidge słusznie zauważyli – trudne i dziwne. Dobrze, że mamy chociaż muzykę.
Kaśka Paluch