Nie znoszę coverów i nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę w stanie od początku do końca wysłuchać płyty, na której są tylko covery. Ale „Chilled Classics” Pete Tonge’a i Heritage Orchestra (HERO) z zaskoczeniem odkrywam jako album udany, a momentami wręcz znakomity.

Założeniem wyprodukowanej przez legendę tanecznej muzyki elektronicznej było odświeżenie popularnych klasyków i odtworzenie ich w wersji „chilloutowej”, często orkiestrowej. Brzmi niepokojąco, prawda? Tymczasem jest to album dziwnie wciągający. Otwierający płytę „Sweet Harmony” i „Seven Seconds” są niewątpliwie coverami, ale brzmienie i ich barwa są tak dobrze przemyślane, że – wbrew oczekiwaniom – to nie boli, a wręcz cieszy. Jest świeżo, przyjemnie, podoba się. Zachwyca rozmach „Darkest Days”, dobrze wchodzi chilloutowa wersja „Touch Me”. No jest tu na czym ucho zawiesić, mimo męczącego poczucia „guilty pleasure”… choć czy faktycznie „guilty”? Może Pete Tong i HERO po prostu wiedzą, co robią. 

Dajcie szansę tej płycie, bo może was zaskoczyć, jako i mnie zaskoczyła.