Burial „Old Tape”
Otwarcie z gitarową solówką godną postrockowego hymnu, później transujące lekko na modę sprzed trzech dekad brzmienie, sample wokalne „you were my girl”, „I can love you” – czy ja dobrze słyszę, czy Burial zrobił piosenkę o rozstaniu?
Utwór „Old Tape” znalazł się na kompilacji „HyperSwim” wydanej przez, rzecz jasna, Hyperdub, obok Ikoniki, Kode9 czy Fatimy AlQadiri. To bardzo nietypowa jak na Buriala produkcja, w której jego charakterystyczne, dubstepujące motywy są raczej tłem (choć wyłapywalnym), ale jest to piosenka bardzo ładna. „Old Tape” dużo czerpie z przeszłości, ale efekt jest zaskakująco świeży.
Patti Yang Group „War On Love”
Wydana (nareszcie!) w zeszłym tygodniu płyta Patti Yang Group „War On Love”, zapowiadana jako ostatni album pod szyldem Patti Yang, powstawała bardzo długo (krótko o tej historii pisałam tutaj). I też o tym pomyślałam, kiedy płytę usłyszałam po raz pierwszy: że brzmi, jakby powstawała długo. Są ładne melodie, poważne słowa, postrockowe gitary i triphopowy klimat. A jako stara triphopiara oczywiście takiemu zestawowi nie mogę powiedzieć „nie”, chociaż to na pewno nie jest płyta, która wywołała we mnie szybsze bicie serca. I już nawet nie chodzi o to, że mamy rok 2019 nie 2009, ale wrażenie, że ta płyta powstawała tak długo, że po drodze zgubiła jakieś uczucie, jakąś spontaniczność, autentyczność, jest zbyt wykalkulowana, zbyt sterylna i overthought.
COMA „Voyage Voyage”
Ten moment, kiedy na pytanie „czego słuchasz?”, odpowiadasz „Comy”, a potem słyszysz „przecież Rogucki skończył się na…”. Cóż, koloński duet zrobił swoim polskim słuchaczom niezły dowcip. Kiedy już ustalimy, że słuchamy COMA nie Comy, wiemy, że chodzi o muzykę elektroniczną delikatni romansującą z popem. „Voyage Voyage” wydany w tym miesiącu nakładem wytwórni City Slang to kontynuacja pomysłów z „In Technicolor” i „The Side of Paradise”, więc miłośnicy charakterystycznego, miękkiego i melodyjnego brzmienia COMA będą zachwyceni. Jest w ich nowych piosenkach troszkę skocznego klimatu Digitalism, a trochę analogowego słońca Boards of Canada (śladowo, ale ja to słyszę). Jeśli macie przed sobą jakąś długą trasę samochodem, koniecznie wypróbujcie.
Shed „Oderbruch”
Nowa propozycja niemieckiej legendy techno, René Pawlowitza, może niektórym przywrócić wiarę w gatunek wy-, a może nawet i prze-eksploatowany na fali kosmicznej mody. Zwłaszcza, że na „Oderbruch” poza techno znajdziecie sporo więcej: ambienty, jungle, melodykę, surowość, mnóstwo rzeczy się dzieje i wszystko je piękne. Jedna z tych płyt, co to są do słuchania raz za razem. Zresztą gwarantuję, że wraz z upłynięciem ostatnich dźwięków „Das Bruch”, ręka sama sięgnie do przycisku „play”.