Lekkie pociągnięcia syntetycznych smyczków i klawiszowe nujazzowe miękkie akordy. Melodyka, subtelność, pozorny minimalizm. Moomin wita marzec nową płytą „A Minor Thought”, która przypadnie do gustu miłośnikom ciepłego, jasnego house’u.
Pierwsze skojarzenia z propozycją Moomin to dokonania Compostu i pochodnych wytwórni, niezapomniane imprezy w krakowskim Prozaku sprzed ponad dekady i niezobowiązujące spotkania w klubach, rozmowy przy drinkach. Podobnie jak sugerująca nastrój tej płyty okładka, muzyka z „A Minor Thought” jest jasna, kolorowa i pastelowa. Nie żaden hurraoptymistyczny taneczny house, zresztą nie mam nawet pewności czy do tego byłabym w stanie cokolwiek zatańczyć. I też nie proste, lekkie chilloutowe granie 4×4, bo zdarza się, że produkcja Moomin pozornie radosna podszyta jest chłodnym ambientem. Przede wszystkim zaś bardzo dużo tu analogowych brzmień, bo Moomin wręcz kocha oldschoool. Im dłużej się tego słucha, tym bardziej chce sę upalnego lata.