Dawniej zwykłam mówić, że najlepsza elektronika jest w Wiedniu. Głównie mając na myśli chilloutowe granie, ale nie tylko. Kiedy więc dowiedziałam się, że Ogris Debris to duet pochodzący z Wiednia zastrzygłam uszami.

Press_Ogris_Debris_(C)_Andreas_Waldschuetz_Web
Press_Ogris_Debris_(C)_Andreas_Waldschuetz_Web

Wprawdzie z chilloutem panowie nie mają wiele wspólnego, ale i tak trochę tego austriackiego sznytu w miękkich brzmieniach ich żywych house’ów słychać. A może to moja autosugestia. Tak czy inaczej – słucha się ich muzyki z lekką przyjemnością. Powinna przypaść do gustu przede wszystkim tym odbiorcom, którzy lubią jak w muzyce dzieje się dużo. Tak w warstwie formalnej (wokale, zmiany rytmu, dużo różnych brzmień) jak i stylistycznej eklektycznego letniego house’u. Słowo „lato” pojawia się w informacji prasowej wiele razy, więc musi coś być na rzeczy.

Doceniam ich umiejętność opanowania rozpiętości i zróżnicowania materiału, taneczność. Nie bierze mnie wprawdzie na emocje, ale do „Constant Spring” pewnie chętnie wrócę. Premiera albumu 15 kwietnia. Całość zwiastuje taka piosenka: