Masywne, przestrzenne techno dominuje na nowej płycie Jakuba Rene Kosika. Producent dobrze zna ten klimat i to w brzmieniu „WIREFRAMED” słychać. Tak samo jak to, że przez ostatni czas Kosik pracował dużo z housem.

Jakub Rene Kosik "WIREFRAMED"
Jakub Rene Kosik „WIREFRAMED”

Bo choć przeważa tu mroczna techniczna surowość, w niektórych momentach albumu – jak na przykład w utworze „Moaner” – nietrudno wyczuć house’ową dynamikę i estetykę. Kosik dziś gra zdecydowanie techno, ale przede wszystkim gra pod nogę. Introwertyczne bujanie się w ciemnościach raczej więc nie przejdzie. Hipnotycznie taneczny urok mają nawet te, przeważające na płycie momenty, w których dominują minimalistyczne formy, choć i w nich odnoszę wrażenie, że Kosikowi trudno utrzymać hegemonię bitu nie uciekając choć odrobinę w stronę krainy melodii. Ale dzięki temu wrażenie jest odświeżające, zapewne głównie dla tych, którzy nasłuchali się progresywnego „Evola” od tego producenta – i podobnych klimatów.

Dużo się dzieje, producent sporo dobudowuje nad bit i bas, wielorakość efektów, mikro fraz i „przeszkadzajek” bywa imponująca. Jak zawsze interesująco – przynajmniej dla mnie – wypadają nawiązania do brzmień klasycznych, oznaczonych tu przy utworach „acid mix” i „303 mix” – kwaśne owoce techno. To duże zróżnicowanie wewnętrzne materiału na „WIREFRAMED” sprawia, że album utrzymuje stałe napięcie przez cały czas swojego trwania. I niezmiennie wpada w ten kawalątek mózgu, który odpowiada za aktywność ruchową zamiast przyjemne transowe odrętwienie, dla którego też po techno się sięga. U Kosika jest jednak inaczej, to impreza instant i gwarancja tanecznej mobilizacji.