Każda nowa płyta Björk to wielkie muzyczne wydarzenie. Z każdą wiążą się wygórowane oczekiwania – i mało jest na świecie artystów, dla których są one tak wyśrubowane jak dla Björk. Emocje z tym związane przypominają chyba te, które towarzyszyły premierom symfonii czy oper najważniejszych twórców danego czasu. Kto wie, cóż ta genialna głowa wymyśliła? Czy zachwyt wzbudza twórczość, czy osoba twórcy i związana z nią legenda? Ale… Björk szybko uporała się z naszymi dylematami, nagrywając płytę niemal bezbłędną.

Na przestrzeni lat i kolejnych wydawnictw Björk nie tylko zmieniała się, ale też konsekwentnie udowadniała, że epitety w stylu „genialny” kierowane w jej kierunku to nie przesada. Już na „Debut” zaprosiła nas do swojego skomplikowanego i nie dla wszystkich zrozumiałego muzycznego świata. Pełnego zgrzytów i dysonansów, ale też prostej, choć pociągniętej alternatywnym kolorem, piosenki. Kolejnymi wydawnictwami udowadniała zaś, że czuje się jak wizjonerka, zawsze o krok do przodu, zawsze niezłomna i trochę w swoich działaniach szalona albo szalenie uparta. Ostatnim albumem, „Biophilią” wydaną w 2011 roku zmieniła pojęcie tradycyjnych wydawnictw muzycznych, a najnowszą płytą „Vulnicura” sięgnęła do ballad z przyszłości.

Bjork "Vulnicura"
Bjork „Vulnicura”

Po wspomnianej „Biophilii”, hołdującej fascynacjom nowoczesną technologią, Björk wróciła do nieco bardziej tradycyjnej, a na pewno łatwiejszej do zrozumienia formuły. Choć na powroty do tej łatwości i piosenkowości pamiętanej z „Debut”, „Post” czy „Homogenic” liczyć już raczej nie możemy. Głos Björk wspina się na wysokości, momentami – dzięki przesterom i duplikowaniu wokalu – brzmi jak mowa cywilizacji z kosmosu. Cieszy wyprowadzenie na pierwszy plan zespołu smyczkowego w tak dużym wymiarze, z jakim mamy to do czynienia. A elektronika Arca i Haxan Cloaka, która – wedle naszych wyobrażeń ze znajomości twórczości obu producentów – miała być inwazyjna, okazała się jednak dość subtelnym, choć wyrazistym i nadającym całości industrialnego charakteru akompaniamentem. Björk dała się poznać, jako nowoczesna świadoma kompozytorka, doskonale posługująca się harmonią i kolorystyką brzmienia, znajomością literatury symfonicznych klasyków i modernistów. Smyczki Björk są żywe, wspierają jej wokal i utrzymują go w ryzach, czasem są drażniące i przerażające („Mouth Mantra”), a innym razem romantyczne i wzruszające („Black Lake”).

Jak zawsze, Björk nagrała album bardzo emocjonalny. Zaraz po publikacji materiału w internecie przyznała, że utwory opisują etapy jej przejść po rozpadzie związku. Nie musiała tego tłumaczyć – miłość, namiętność, przerażenie, rozpacz, wściekłość, a nawet wulgarne odrzucenie to emocje, które krzyczą z „Vulnicury”. Björk, jak nikt, potrafi przekazać najgłębsze i najbardziej intymne myśli przez wyszukane słowa, niezrozumiałe frazy i muzykę, która pulsuje i drży. Piękno w czystej postaci.