Jak wyglądają poszukiwania inspiracji i na czym polega węgierska elektronika? Kiedy można samego siebie nazwać ikoną i czy należy się tym chwalić? Z Zságerem Balázs, liderem węgierskiej grupy Žagar rozmawiamy tuż przed największym świętem muzyki w Europie – Sziget Festival w Budapeszcie.

Jadwiga Marchwica, 80bpm.net: Minęło już kilka lat od przebojowego „Cannot walk fly instead”. Nowy album – „Light Leaks” – brzmi zgoła inaczej. Trudno było wrócić do studia?

Zságer Balázs, Žagar: Nie próżnowaliśmy od czasu nagrania ostatniej płyty. Pracowaliśmy nad soundtrackami do filmów krótkometrażowych, na przykład brytyjsko-węgierskiej produkcji „Mission London”. Pyzatym, szukaliśmy też jakiegoś nowego kierunku, nowego brzmienia i koncepcji dla naszej muzyki.

Jak wyglądały te poszukiwania?

Zanim zabrałem się za komponowanie, podróżowałem po Europie w poszukiwaniu nowych inspiracji.

W sensie… etnomuzykologicznym?!

Nie… W sensie słuchania muzyki. Chodziłem na różne imprezy i koncerty, grzebałem w pudłach ze starymi winylami na pchlich targach i w koszach z komiksami sci-fi. Tego typu rzeczy… Ale w końcu to znalezisko z mojego dzieciństwa zadecydowało o nowej koncepcji brzmienia Žagar.

Macie świadomość, że to może wyznaczyć jakiś nowy muzyczny trend… W końcu od lat Žagar jest ikoną węgierskiej elektroniki.

Dziękujemy za komplement, ale nie uważam, żebyśmy coś „wynaleźli”. Niektórzy twierdzą, że nasze brzmienie, to typowa mieszanka smaków i inspiracji muzyków zespołu. Faktycznie – każdy z nas wywodzi się z innego kręgu muzycznego, od hip-hopu do Indie rocka. Więc Žagar to taka specjalna mieszanka tych gatunków. Nie wiem, czy mamy jakich naśladowców, ale uważam, że dziś każdy zespół i muzyk musi znaleźć swoją własną ścieżkę, styl i brzmienie.

Zságer Balázs, Žagar - fot. mat. prasowe zespołu, 2013
Zságer Balázs, Žagar – fot. mat. prasowe zespołu, 2013

A co było najważniejszym punktem na ścieżce waszej kariery?

Chyba piosenka „Wings of Love” – odniosła zaskakujący sukces i zebraliśmy za nią wiele nagród. Utwór trafił na pierwsze miejsce węgierskiej listy przebojów MTV i był nadawany przez stacje radiowe w całej Europie. Nie mogę też nie pochwalić się naszym telewizyjnym sukcesem – trzy kompozycje trafiły do soundtracku amerykańskiej serii „CSI”. Wielkim zaszczytem był też wybór Žagar na open act przed koncertem Depeche Mode w Budapeszcie.

Wróćmy na chwilę do „Wings of Love”, który swoje niepowtarzalne brzmienie zawdzięcza m.in. chórowi. To dosyć częsty zabieg u was. Chór – tym razem dziecięcy – słyszymy też w nowej piosence, „Outsiders”. Skąd to zamiłowanie do chóru?

Bardzo żałuję, że nigdy nie śpiewałem w chórze, ale to prawda, że doceniam chóralne kompozycje Kodály’a czy Bartóka. To dla mnie takie głosy z kosmosu… Tak się złożyło, że kiedy już kończyliśmy album, trafiłem na koncert węgierskiego chóru Cantemus. To było bardzo inspirujące – tak bardzo, że po koncercie wróciłem do studia i zaprosiłem ich do współpracy przy kilku numerach. Myślę, że przysłużyło się to materiałowi – nabrał bardziej duchowego wymiaru.

Ta duchowość, oddech jest zawsze obecny w muzyce Žagar. Wydaje się, że w ten sposób nadrabiasz brak swojej rodzinnej miejscowości i uspokajasz zagonione miejskie życie…

Lubię spokój wsi i przedmieści, ale na tym etapie swojego życia wolę urbanistyczny wir. Mimo to, czasami uciekam do podbudapesztańskich zaciszy. Niedaleko Jeziora Balaton znajdują się urokliwe miejscowości, jak Tihany, Balatonfüred. Polecam też zobaczyć okolice Danube, albo Szentendre i Esztergom. To naprawdę urocze i historyczne miejscowości, zatrzymujące ten niepowtarzalny węgierski charakter.

Chyba rozumiem o co Ci chodzi. Zresztą – Polacy często szukają takich unikatowych miejsc na Węgrzech. To chyba ma coś wspólnego z naszym ponadczasowym porozumieniem.

To prawda. Mam wrażenie, że Węgrzy i Polacy naprawdę bardzo się lubią – czuję to, ilekroć gramy u was. Pierwszy raz wystąpiłem w Polsce kilka lat temu, we Wrocławiu. Wykonywaliśmy wtedy improwizowany podkład do niemego filmu z 1920 roku. Koncert odbył się w Operze a i tak czuliśmy, że publiczność była bardzo ciepła i otwarta.

W Polsce też, Węgrzy stawiani są, jako przykład narodu, który ma ogromny szacunek do swoich korzeni, do kultury ludowej i tradycyjnej sztuki.

I tak faktycznie jest. Też uważam, że poznawanie tradycji swojego narodu, od małego, zwłaszcza tańców i muzyki, jest bardzo ważne. Pomimo, że lubię muzykę folkową i doceniam ją, ale nigdy nie ciągnęło mnie do wprowadzania do muzyki elektronicznej elementów folkowych. Kojarzy mi się to raczej z tanim sposobem na osiągnięcie jakiejś identyfikacji. Nasza muzyka ma wymiar ogólnie zachodnio-europejski. Na przykład, na naszej nowej płycie jest utwór „Mr.Lugosi”, który opiera się na historii węgierskiego Hrabii Raculi – Beli Lugosiego. To był nasz sposób na podkreślenie naszych węgierskich korzeni.

ŽAGAR „Mr.Lugosi”

W tym roku będziesz mógł zaprezentować na Sziget nowy materiał Žagara.

Oczywiście na koncercie będzie dużo nowej muzyki, ale nie obędzie się też bez naszych hitów, których zebrało się trochę przez tych kilka lat. Specjalnie na ten koncert zaprosiliśmy też MC Kemona z Grenady. Mam nadzieję, że doda trochę dubowego brzmienia do naszego koncertu! Warto będzie też na koncert popatrzeć – w tym roku za naszymi plecami widoczne będą specjalnie przygotowane wizualizacje.

Rozmawiała: Jadwiga Marchwica

Zságer Balázs z zespołem Žagar wystąpią na Sziget Festival w nocy 7 sierpnia, o godz. 1:10 na scenie węgierskiej – Hungarian Music Stage.

Znajdźcie Žagar na Facebooku: www.facebook.com/zagarmusic.

Materiały foto: Žagar