Jeden z największych festiwali w Europie, budapesztański Sziget Festival, już po raz 18. zatrząsł międzynarodową publicznością.
Niezliczona ilość zespołów na ponad stu hektarach wyspy Óbuda, kąciki teatralne, sportowe, kuchnia całego świata – tego nie da się zapomnieć.
fot. Kaśka Paluch
[nggallery id=22]
Sziget to nie impreza, to sposób na egzystencję
Drugi tydzień sierpnia od kilku lat upływa nam pod hasłem „Sziget Festival”. Ci, którzy twierdzą, że wchodząc na ten wyjątkowy festiwal na wyspie nie należy już z niego wychodzić, a pomiędzy scenami biega się z przysłowiowo „wywieszonym językiem”, są w ogromnym błędzie. Próba zaliczenia wszystkich koncertów z interesujących nas gatunków muzycznych może zakończyć się szaleństwem lub chociażby złamaną nogą. Patrząc na węgierskich festiwalowiczów po kilku godzinach dochodzimy też do wniosku, że taka bieganina byłaby czystą profanacją szigetonizmu.
Budapesztański festiwal Sziget odbywa się od kilku lat na wyspie Óbuda, położonej na Dunaju, za słynną parkowo-wypoczynkową Wyspą św. Małgorzaty (Margit Sziget). W tym roku publiczność Sziget podczas Dnia 0 (9 sierpnia) rozruszał Prince, gwiazda także tegorocznego Heineken Open’er Festiwal w Gdyni. Festiwal na dobre ruszył we środę 10 sierpnia – wczesnym popołudniem na wyspie przywitali nas węgierscy etno-elektronicy Balkan Fanatik. Kolejne koncerty posypały się lawinowo: Polskę reprentowali Mitch&Mitch, niedługo po nich na scenie Word music wystąpili Hiszpanie z Ojos de Brujo i swoją energetyczną etno-elektro-avant-pop-hip-hopową mieszanką muzyczną. W tym samym czasie na drugim końcu wyspy wielotysięczny tłum bawił się przy dźwiękach muzyki Interpolu, który na pewno porządnie rozgrzał tłum przed koncertem brytyjskiego Pulp. Pierwszy tak intensywny dzień Sziget Festival 2011 zakończył się przy dźwiękach bałkańsko-węgierskiego Besh o Drom, gwiazdy sceny Roma Tent i spokojniejszego, budzącego spore zainteresowanie w ostatnich miesiącach Hurts.
W kolejnych dniach Festiwalu na głównej scenie Sziget można było wysłuchać koncertów The Prodigy, The Chemical Brothers, La Roux, Good Charlotte i Thirty Seconds To Mars. Na scenie Pesti Esti (głównej scenie world music) zaprezentowali się mistrzowie elektronicznego tango, Gotan Project, etno-awangardowe Oi Va Voi oraz nieustannie porywająca i zachwycająca Orkiestra Weselno-Pogrzebowa Gorana Bregovića. Scena A-38, jak co roku promowała młodych z mocnymi brzmieniami – było Color Star i Xiu Xiu, nie zabrakło też lubianych Węgrów – DJ-a Zagara z zespołem i Kerekes Band. Spragnionych nowości, świeżego mocnego grania i dobrej atmosfery już przy samym wejściu na teren festiwalu przyciągała scena radia MR2 Petofi, gdzie można było muzycznie rozgrzać się od wczesnych godzin popołudniowych przy muzyce młodych węgierskich zespołów z kręgów rock, avant-pop i elektro. 12 dużych scen, a w sumie w blisko 60 punktów wyspy Óbuda przez blisko tydzień niemalże nieustannie tętniło muzyką.
Swoistym symbolem Sziget może być Roma Tent, które w tym roku wzbudziło nasze największe zainteresowanie. Tutaj bowiem prezentowali się zarówno starsi artyści romscy z żywiołową muzyką ludową, ale też hip-hopowcy, rockmani i zespoły popowe z różnych stron świata, które postrzegają siebie, jako Romów. Ta mieszanka doskonale oddaje, jakim wielkim muzycznym kotłem jest Sziget Festival.
Niespiesznie spacerując po parkowych alejkach Sziget, mijając punkty z gastronomią z całego świata, lodowisko do hokeja, punkty masażu tajskiego, szkołę tai-chi, jogi, tańców wszelakich, grupki skupiające się na trawnikach wokół bębniarzy i muzycznych kabaretów, raz na kilka metrów można wstąpić do otwartych namiotów DJ-skich. Przy punkcie Pringles potańczyliśmy do świetnego setu liquid drum’n’bass, kilka metrów wcześniej mroczną atmosferą zainteresował nas DJ z ciężkimi mięsistymi dubami, chcąc się odprężyć przycupnęliśmy na ławce niedaleko punktu z muzyką lat 80.
Sziget oferuje muzyczny zawrót głowy, wieczny ruch i zabawę. Cały tydzień to sporo wrażeń, ale i jeden dzień na festiwalu może zadowolić nawet najbardziej wymagającego festiwalowicza. Wyspa może pochłonąć na długie godziny, a organizatorzy co roku rozbudowują program atrakcji dla swoich gości. Jeżeli podobnie jak w tym roku, w przyszłym będzie można korzystać ze zintegrowanych biletów na komunikację miejską i baseny termalne – Sziget powinien być absolutnym „must be” w kalendarzu każdego wakacyjnego festiwalowego wyjadacza.
txt. Jadwiga Marchwica