„Sala samobójców” jest podobno jednym z niewielu ostatnich polskich filmów, który reprezentuje wysokiej klasy kinematografię. Który oglądać można bez zażenowania i zasłaniania twarzy. Podobno, bo sama filmu jeszcze nie widziałam. Z pewnością jedna tymi samymi komplementami obdarzyć można soundtrack do nowego filmu Komasy.

"Sala samobójców" soundtrack

Album jest przekrojem polskiej muzyki niezależnej, ze sporym udziałem Michała Jacaszka, którego instrumentalne miniatury przewijają się między utworami całej płyty. Znajdziemy tu też kawałi od Rykardy Parasol, Stereo Total, Kyst, Wet Fingers, Billy Talent, Włodka Pawlika, znalazło się nawet miejsce dla Mazurka op. 17 nr 1 Chopina.

Płyta ta pokazuje, że jeśli chodzi o polską scenę alternatywną, naprawdę nie ma się czego wstydzić. Słychać tu Polaków inspiracje akustyczną, minimalistyczną muzyką Skandynawii, electro-popem, rockiem, ambientem, trip-hopem – jednym słowem: śmietaną ambitnej muzyki światowej. Słychać tu nie tylko silny wpływ i inspiracje światową sceną, ale też nienaganne ich realizacje i wykonania. Smutno, brudno, dołująco i cyberpunkowo.

Poza najpopularniejszymi artystami pędzącymi obok mainstreamu (L.U.C., Digitall Love, Oszibarack i kiedyś Husky), rynek tętni młodą, świeżą, alternatywną krwią, do której trzeba się dokopać. Tym lepiej świadczy to o filmie, dzięki któremu bez wątpienia grono odbiorców takich wykonawców, jak Chouchou czy Blakfish znacznie się powiększy.

Jeśli film jest tak dobry, jak jego soundtrack – lecę do kina.

Kaśka Paluch