Relacja z koncertu Gotan Project w Zabrzu.

23.02.2011
Dom Muzyki i Tańca, Zabrze

„Nareszcie”, pomyślałem sobie, gdy w środowy wieczór na scenę Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu wkroczyli P. C. Solal, E. Makaroff i Ch. H. Müller ze swoim zespołem koncertowym. Zdecydowałem, że od tego słowa zacznie się także moja relacja, bo chyba żadne inne nie oddałoby lepiej moich oczekiwań i podekscytowania związanego z przyjazdem francusko-argentyńskiego tria do Polski. Z kolei pierwszym słowem, które przyszło mi na myśl po koncercie było: „Na szczęście”; bo nie wybaczyłbym sobie, gdybym po raz kolejny, zamiast samemu podzielić się wrażeniami z tego wieczoru, musiał czytać relacje autorstwa innych.

Gotan Project lubia regularnie zaglądać do naszego kraju. Jednak mi nie udało się ich złapać przy okazji tras promujących dwie poprzednie płyty. Nie usłyszałem więc na żywo repertuaru ani z (nie bójmy się tego słowa) przełomowego „La Revancha Del Tango”, ani z szalonego „Lunático”. Trafiłem za to na koncert prezentujący przede wszystkim materiał z najbardziej klasycznej i najmocniej osadzonej w tradycji tanga płyty w dorobku tego projektu. Właśnie dlatego „Tango 3.0” ujmuje nie tylko miłośników romansu Piazzolli z elektroniką, ale również zwolenników tanga w czystej formie. Tego wieczoru nie zabrakło ani jednych, ani drugich.

W Zabrzu Gotan Project trafili na publiczność z gatunku zdyscyplinowanych. Takiej, co to zaklaszcze do rytmu razem z muzykami i wstanie z miejsc, kiedy się ją o to poprosi, ale siedzącą grzecznie przez większość koncertu. Trochę zaskoczyło mnie, że wiele osób potrzebowało bardzo dużo czasu na rozbieg mimo wyraźnych sygnałów i zachęt płynących ze sceny. W zasadzie dopiero przy „Mi Confesion” (trudno, żeby było inaczej) coś się przełamało na dobre i ludzie przestali ograniczać się do oklasków na koniec każdego utworu. Do pewnego stopnia rozumiem specyfikę takich koncertów w takich miejscach, ale przynajmniej dla mnie setlista tego wieczoru i zachowanie muzyków były ewidentnym zaproszeniem do tańca i dobrej zabawy niemal od pierwszych taktów. Z czego zresztą nie omieszkałem skorzystać.

Trio Solal, Makaroff, Müller zawsze kojarzyło mi się z niebywałą klasą, pasją i wyczuciem w łączeniu tanga z elektroniką. To wszystko dostajemy także na żywo. Występy Gotan Project mają w sobie coś z misternie zaplanowanego spektaklu, w którym wszystko gra: aranżacje, setlista, oprawa i kameralna, momentami wręcz intymna atmosfera. Także ten koncert posiadał odpowiednią narrację, stopniował napięcie owocujące wyśmienitym finałem. Zespół umiejętnie zagospodarował sobie przestrzeń na scenie, dbając, aby ten występ stanowił też ucztę dla oka. Mam tu na myśli nie tylko grę świateł zsynchronizowanych z muzyką, ale świetne, utrzymane w jednolitej stylistyce wizualizacje. Część z nich nawiązywała do teledysków („La Glora”, „Diferente”), inne zostały stworzone specjalnie na potrzeby trasy.

Jednak najważniejsza pozostawała muzyka. Należy pogratulować Gotan Project talentu w dobieraniu zespołu koncertowego. Ponieważ tradycyjna stylistyka „Tango 3.0” była punktem wyjścia na ten wieczór, więc na pierwszy plan wysunięto oczywiście brzmienie bandoneonu. Spoczywał on w dłoniach Facundo Torresa, który w „Tu Misterio” udzielał się także wokalnie. Jednak moją uwagę co rusz przykuwała grająca na skrzypcach (ale sięgająca też po instrumenty dęte) Ananta Roosend. Jej partie na smyczkach, to zadziorne, to delikatne, nadawały charakteru poszczególnym kompozycjom, że wspomnę tylko grę Ananty w trakcie fantastycznego wykonania „Santa Maria”. Na dalszy plan zeszła automatycznie elektronika i bity. Christoph H. Müller, wspierany przez Philippe’a Cohena Solala, co jakiś czas bawił się gadżetami typu tenori-on, gdy klubowe uderzenie było jak najbardziej wskazane. Nie zapominajmy oczywiście o wokalistce Claudii Pannone. Anielskie wokalizy w trakcie „Diferente” to jej popisowy numer tego wieczoru.

Wiemy już kto i jak zagrał. Pora odpowiedzieć na pytanie, co tym razem mogliśmy usłyszeć. Zagrany w całości materiał z „Tango 3.0” na żywo prezentuje się bardzo dobrze, ze stawki wyrzuciłbym może dwie piosenki i na ich miejsce wrzucił coś ze staroci. Co więcej, zaskoczył mnie fakt, że b-side’y towarzyszące temu wydawnictwu stanowiły prawdziwą ozdobę setlisty. Zespół zagrał nie mniej, nie więcej niż sobie zaplanował, nie wykraczając poza sprawdzony na trasie program. Jako pierwsze zostaje zaserwowane instrumentalne „Cuesta Abajo” Piazzolli przechodzące w „Epocę”. Do muzyków dołącza Claudia Pannone i na początku śpiewa tylko przy akompaniamencie bandoneonu aż do zawieszenia, po którym następuje uderzenie rytmu i jedna z najpopularniejszych piosenek z „La Revancha del Tango” brzmi dokładnie tak, jak powinna. Później następuje solidny przegląd utworów z ostatniego albumu, w tym tribute to Julio Cortazar, a więc „Rayuela”, kolejny mocny punkt występu. W oryginale utwór kończą delikatne akcenty, natomiast w koncertowej aranżacji muzyczny temat przechodzi w taneczne bity. Rewelacyjnie wypadają dwaj reprezentanci z „Lunatico”: „Mi Confesion”, od którego zespół nie zwalniał już tempa, i niesamowicie energetyczne, pulsujące „Diferente”. Nie inaczej jest w przypadku „La Gloria”, w finał której wpleciono motyw z jednego z utworów (sic!) Lady Gagi (naprawdę nie sądziłem, że kiedyś w relacji dla portalu padnie ten pseudonim). Nie wiem, czy to aby nie mieszanie sacrum z profanum, ale ten moment rozbawił wiele osób spośród publiki. Pierwszą część zamyka gitarowa „Panamericana” przechodząca w „Triptico”, najbardziej jazzujący i rozimprowizowany moment całego koncertu. Słusznych rozmiarów bis to chociażby wspomniana wyżej „Santa Maria”, której aranżacja musiała nasycić najbardziej wybrednych. Występ Gotan Project, pomimo całej swojej precyzji, nie trącił rutyną. Ryzyko jej wystąpienia jest tym większe, iż zespół zawsze sięga po taki sam zestaw piosenek w tej samej kolejności. Mimo to dało się zauważyć, jak dużo serca w kreowanie całej magii tego wieczoru wkładają poszczególni muzycy. Efekt tego zaangażowania był znakomity.

Jeżeli miałbym wprowadzić poprawki do programu tegorocznej trasy, dotyczyłyby one dwóch kwestii. Po pierwsze, jestem w stanie zrozumieć, że muzycy nie targają ze sobą grupki dzieci do zaśpiewania „Rayueli” i decydują się na półplayback, ale w przypadku rzeczonego „Mi Confesion” dużo lepiej oglądałoby się duet Chili Parker & Apolo Novax na żywo niż na wizualizacji. Można byłoby zaaranżować jeszcze kilka numerów z ich udziałem i zrobić z ich temperamentu właściwy użytek. Jednak większą bolączką jest w moim odczuciu brak tancerzy na obecnej trasie. Nie mam tu na myśli urządzania jakiejś rewii, cenię kameralność koncertów Gotan Project, ale jedna, dwie pary żywych tancerzy tylko by pomogła w budowaniu nastroju. Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że scenariusz koncertów w ramach trasy promującej „Tango 3.0” został bardzo dobrze pomyślany i mimo tych wyraźnych braków okazał się naprawdę satysfakcjonujący.

Nie będę ani pierwszym, ani ostatnim, który napisze, że tango to coś więcej niż muzyka i taniec. Gotan Project w trakcie swojego koncertu tylko utwierdzili wszystkich zgromadzonych w tym przekonaniu. I właśnie chociażby z tego powodu nikt nie powinien żałować pieniędzy wydanych na bilet. W końcu w jego cenę wliczono blisko dwugodzinną podróż do boskiego Buenos.

Setlista:
Cuesta Abajo
Epoca
Divan
Tango Square
Rayuela
Una Musica Brutal
Erase una Vez
Tu Misterio
De Hombre a Hombre
Toda Mi Vida
Mi Confesion
La Gloria
Diferente
La Musica de Siempre
El Mensajero
Panamericana/Triptico/Panamericana

Mil Millones/Queremos Paz
Desilusion
Peligro
Santa Maria (del Buen Ayre)

Immigrante