Znany z duetu Skalpel – Igor Boxx, czyli Igor Pudło, wydał swój pierwszy album solowy, który ponadto jest koncept albumem. Nasz rodak, ze stajni Ninja Tune, płytą „Breslau” opowiada historię oblężenia niemieckiego Wrocławia przez radzieckie wojska w 1945 roku.

Już wielu artystów na swoich krążkach zajmowało się tematyką II Wojny Światowej i okresu następującego bezpośrednio po tych wydarzeniach. Wystarczy wspomnieć o Lao Che, Karolinie Cichej czy L.U.C’u. Igor Boxx wpisuje się w ten trend, ale nie do końca. Jak już wspominałem skupia się on na historii jednego miasta, na mikrokosmosie swojego rodzinnego Wrocławia (niem. Breslau, przyp.red) Pomysł może nie jest zbyt wyszukany, ale to miła odskocznia od dzieł poświęconych, z reguły, Powstaniu Warszawskiemu. To, co jeszcze odróżnia tę płytę od innych to fakt, że w tej historii nie ma Polaków, są tylko Niemcy i Rosjanie. W końcu Wrocław jest polskim miastem dopiero od konferencji poczdamskiej (sierpień 1945).

Wrocław w okresie wojennym cieszył się względnym spokojem. Pozostawał poza zasięgiem alianckich bombowców. Gdy nadszedł 12 stycznia 1945 roku wszystko się zmieniło. To był dzień, w którym ruszyła zimowa ofensywa Armii Radzieckiej. Festung Breslau (Twierdza Wrocław, przyp.red) miało się zmienić w piekło – liczne bombardowania i gromienie ludności. „Temperatura spadła do minus 16 stopni. Ulice pokryte były śniegiem i lodem. (…) Na chodnikach układano zmarłych. Najwięcej leżało dzieci. Oddziały usuwające zwłoki miały pełne ręce roboty. Co parę metrów widać było zatrzymującą się ciężarówkę, często bez osłony, a mężczyźni z niej wyskakujący usuwają zwłoki leżące na ulicach. Tu i ówdzie buszowały wśród trupów bezdomne psy i koty. W przejściu uniwersyteckim leżała zdechła krowa, koza i porzucony dobytek. Prawdziwa panika i zamęt ogarnęły ludzi kierujących się w stronę dworca. Im bliżej, tym większa tragedia” – relacjonuje jedna z ówczesnych mieszkanek miasta.

Właśnie do tych wydarzeń Igor Pudło stworzył ścieżkę dźwiękową. Muzyka, którą serwuje nie odbiega daleko od dokonań z Marcinem Cichym w Skalpelu. W dalszym ciągu mamy do czynienia z instrumentalnym jazzem przyprawionym winylowymi samplami („Alarm”, „Fear Of The Red Planet”). W „Last Party In Breslau” ważną rolę odgrywa kontrabas i sample dęciaków. Utwór mimo, iż jest dość skoczny to słychać w nim jakby zwiastował coś złego. Pojawiające się na końcu kawałka powolne, majestatyczne kroki przy akompaniamencie coraz mniej pewnej muzyki są tego gwarantem. Na płycie są też kompozycje mroczne i posępne, niczym tytułowe Breslau w czasie rosyjskiej okupacji. Taki jest „Festung” podszyty wyraźnym, hip-hopowym rytmem perkusji. Nie mniej niepokojący jest „In Flames”. Wieje od niego tajemniczością, która przyprawia o dreszcze. Kawałek jest hipnotyczny, doskonale oddaje dołujący kontekst albumu.

Ta płyta to narracja do tamtych wydarzeń. Działa na wyobraźnię, karze niektóre rzeczy dopowiedzieć sobie samemu. Jednak daje też obraz tego jak musiały wyglądać dni wrocławian w 1945 roku. Po prostu lekcja historii w dźwiękach. Należą się za to brawa artyście. Na pewno warto posłuchać „Breslau”. Jest to kawał dobrej roboty, zarówno od strony muzycznej i producenckiej. Wizytówka dla Igora, jak i dla wytwórni Ninja Tune.

Robert Skowroński