Nazwa zespołu Breakestra może sugerować różne rzeczy. Naturalnym jest skojarzenie ze słowem „orkiestra”, pewnie niektórzy uderzą w sam „breake”, może jako gatunek może jako styl albo „maniera” muzyczna. Z połączenia wychodzi na to, że Breakestra to breake’owa orkiestra, albo zespół, którego muzyka idealnie nadaje się na przerwę, odpoczynek (ang. breake – przerwa, złamanie). Jakiekolwiek skojarzenia by nie były, jakkolwiek by nazwy zespołu nie wytłumaczyć, Breakestra na pewno jest tym wszytskim – orkiestrą, przy ktorej chce się tańczyć.
Trzonem i siłą sprawczą Breakestry jest Mixmaster Wolf – wokalista i niepodważalny frontman ośmioosobowego zespołu. Podporą Wolfa jest „złote dziecko muzyki” – Miles Tackett, nazywany pieszczotliwie Dr. Tackettem, który z zawzięciem gra na gitarze basowej. Grupa pochodzi z Los Angeles a muzycznie – z najgłębszej niecki funku, soulu i jazzu. I choć zaczynali jako zespół house’owy w legendarnym klubie The Breaks (i zapewne to jest również odpowiedzią na pytanie o nazwę zespołu), to obecnie są jednym z najbardziej żywiołowych i porywających projektów funkowych na ogólno-energetycznej scenie muzycznej.
Jeżeli Jamiroquai jest królem funku, to ośmiu mężczyzn z Breakestra jest jego gwardią przyboczną. Sam klawiszowiec zespołu, Carlos Guaico, stwierdził kiedyś, że „Breakestra powinno być uwzględnione w czteroletnim programie nauczania w klasach muzycznych w szkołach”. Ciężko się z tym – dość odważnym stwierdzeniem – nie zgodzić, bo muzyka zespołu jest koniecznym ogniwem łączacym stary dobry jazz, z funkiem i popularnym tanecznym new-jazzem.
Wydany w połowie 2009 roku album „Dusk Till Dawn” jest niczym innym jak dźwiękowym podsumowaniem powyższych informacji. Mocne „czarne” wokale, balansujące na granicy melorecytacji i jazzowej improwizacji, zmieszane z chóralnym radosnym unisonem. Słysząc takie utwory, jak „No Matter Where You Go” czy „Joyful Noise” ma się ochotę nie tylko zakręcić na parkiecie, ale śpiewać na cale gardło. Obok warstwy wokalnej w głowę wbijają się rockowe gitary i mocno wybijany rytm na perkusji. Jeżeli kiedykolwiek byliście na koncercie, na którym publiczność głośno wtóruje muzykom nie tylko śpiewem ale i oklaskami w rytm muzyki, to zrozumiecie na czym polega fenomen Breakestra.
Breakestra na „Dusk Till Dawn” po raz kolejny (po „Hit the Floor”) łączy to co najlepsze w US3 i Jamiroquai oraz czystym starym dobrym funku. Jeżeli chcecie się obudzić z zimowego snu – polecam.
Jadwiga Marchwica