highnoonTo, za co od początku lubię duet The New Law to fakt, że przy ich muzyce czuję się jak nastolatka penetrująca po raz pierwszy grząski grunt trip-hopu. Pamiętam doskonale ekscytację towarzyszącą poznawaniu nowych, brudno brzmiących dźwięków, wykopanych jakby spod ziemi. Teraz nieco trudniej o to ożywienie, bo i muzyka się nieco osłuchała, a i teraz trudniej o nowości równie dobre. Ale właśnie The New Law odświeżają te rejony, nadając im jakiegoś smaku i czegoś orzeźwiającego.

Gdyby porównywać „High Noon” do debiutanckiego „The New Law” producentów z Seattle, to jeśli tamten album był mroczny i ciężki, ten jest już wręcz z piekła rodem. Panowie dokopali się daleko głębiej, wyciągając ze swoich maszyn ważący sześćdziesiąt ton bas i kwarcytowy bit. Budzą się skojarzenia raz z Flying Lotusem, a raz z Fanu. Z tym drugim zresztą nie bez powodu – The New Law wyraźnie zafascynowani produkcjami Fina, zaprosili go w końcu do współpracy. Efektem jest wyborny abstrakcyjny hip-break-dubstep („Showdown”), który stanowi o wyjątkowości tego krążka (i – było nie było – sporej różnicy w stosunku do debiutu).

Nowe produkcje The New Law budzą się i rozwijają powoli, powiązane są ze sobą w jedną, długo brzmiącą całość. Bardzo atmosferyczne i ilustracyjne, bardzo soundtrackowe. Neurotyczne na tyle, że sprawdziłyby się w filmach Lyncha. A kiedy na horyzoncie ambientowych i przestrzennych konstrukcji pojawia się selektywny, ale wyraźny bit („Barrels of Bourbon”) – drżą ściany w sąsiednim bloku.

Z drugiej strony, nie można zapomnieć o sporej melodyjności towarzyszącej albumowi – mimo wszystko. Choć panowie odeszli od jazzowania kojarzonego z ich pierwszą płytą, krótkie sample wokalne, sporadycznie pojawiające się instrumentarium dęte czy syntetyczne harmonijne pady, nadają „High Noon” jasności i swoistej lekkości, trochę go zmiękczają. I dzięki temu płyty słucha się z jeszcze większą przyjemnością – bo nie męczy i nie dobija, a daje satysfakcję z obcowania z konkretną dawką trip-hopowej, abstract hip-hopowej ciężkości.

Jeśli ktoś uważa się za miłośnika trip-hopu, dubu, dubstepu, turntabilismu i breaku, jeśli doznawał objawień przy słuchaniu produkcji Fanu, jeśli gotów jest postawić ołtarz Krushowi, Shadowowi, Flying Lotusowi i Massive Attack i w końcu – jeśli podobała mu się pierwsza płyta The New Law, z zapoznaniem się z ich najnowszym dziełem nie powinien zwlekać już ani sekundy dłużej. Bo to dzieło sztuki.

Kaśka Paluch