Zrozumieć różę.
Z punktu widzenia motyla świat to dziwne miejsce, pełne tętniących i niebezpiecznych przestrzeni, niewyjaśnionych i zupełnie niespodziewanych zjawisk, ale także obfitujące w urzekające piękno, pociągające i fascynujące. Będąc motylem masz tylko jeden dzień aby wszystkiego doświadczyć, poczuć, przeżyć jak najwięcej. Od wschodu słońca pochłaniasz całym sobą kolory, zapachy, światła i cienie, ruch i bezruch. Wszystko pulsuje życiem, z którego masz czerpać jak najwięcej.
Saeglopur (isl. zagubiony żeglarz) – tytuł bezpośrednio nawiązuje do ostatniego albumu islandzkiej grupy Sigur Rós Takk – to opowieść świata, zbiór wrażeń i niezwykłych doznań w miniaturze. Elektronika stapia się tu z dźwiękami realnych instrumentów tak mocno, że czasami trudno wysłyszeć różnicę i oddzielić je od siebie, a głos Jónsi’ego – zdający się wręcz naśladować brzmienie jakiegoś niezwykłego instrumentu – sam w sobie tworzy nową jakoś i warstwę brzmieniową. Znajdziemy tu nawiązania do albumu Von (utwór Hafsol – isl. dno oceanu, to nowa wersja tego z pierwszego wydawnictwa islandczyków) jak i Takk (tytułowe Saeglopur), jednak nie odnajdziemy tutaj typowo morskiego niesprecyzowania, tu muzyka to już nie ambientowy szum. Zwłaszcza te dwa utwory są nad wyraz konkretne – mocne gitarowe brzmienie, wyrazista perkusja, orkiestrowe podbicie i zabawa z elektroniką. Ponad to – jak zawsze – wokal z niemalże magicznym tekstem w języku islandzkim. Muzycy umiejętnie przenoszą nas w sferę strun instrumentów smyczkowych, brzmienie fletów, dzwonków czy fortepianu. Tu elektronika wspiera i uwydatnia piękno tych dźwięków, zapętlanych i powtarzanych ale wciąż narastających i wciąż niejako dojrzewających. Skojarzenia z niemalże rockowym Takk są nieuniknione (i to nie tylko ze względu na to, iż jest to krążek zwiastujący longplay), giną szmery, niedookreślenia znane nam z Von, powstaje zupełnie nowa, wręcz symfoniczna jakość.
Słuchając tego krążka odniosłam wrażenie nieustannego rozwoju, narastania, rozkwitania. Bo oto wstaje dzień i wschodzi słońce aby zaraz, po tym prostym codziennym cudzie, nastał delikatny poranek. Z kolei falują w południowym świetle trawy i przyroda przygina rozgrzane kwiaty do tętniącej życiem ziemi. Popołudniowy deszcz przynosi ulgę i ochłodę, a zaraz po nim – z majestatem i godnością – dzień powoli ustępuje miejsca nocy.
Jadwiga Marchwica