recoil-subhumanBlues o zabijaniu

Można porównywać, analizować, rozpracowywać, szukać analogii do poprzednich albumów i dojść do wniosku, że tamte były lepsze, bardziej „wykolejone”, odważne. A można po prostu spojrzeć na najnowszą płytę projektu Recoil świeżym okiem i bez uprzedzeń czy zbędnego rozkładania na czynniki pierwsze odbierać znakomitą muzykę, jaką na tym krążku z całą pewnością znajdziemy.
Schizofreniczna osobowość to znak rozpoznawczy Recoil i każdy, kto z muzyki chce czerpać wrażenie psychicznego zaburzenia, strachu czy dźwiękowej katatonii prędzej czy później trafi pod adres Alana Wildera. Trudno opisać wrażenie, jakie robi pierwszy odsłuch „Want” z albumu „Liquid” z recytacją agresywnego tekstu (przypomnijmy sobie choćby dwa wersy: I want to watch you lose control. / I want to watch you lose.). I pod względem lirycznym „SubHuman” od „Liquid” praktycznie niczym się nie różni. Choć forma przekazu tekstu jest inna – tu śpiewa go, w większości przypadków, bluesowy wyga z Louisiany – Joe Richardson – to treść brzmi podobnie – z bluesowym zawodzeniem kontrastuje makabryczne Leave you choking on your blood….

Kontrasty w ogóle są tu częstym zabiegiem, bo obok bardzo mocnych i hałaśliwych utworów z potężnymi partiami gitar elektrycznych i metodycznych uderzeń w perkusję na tle technoidalnej elektroniki, Wilder zawarł delikatne kompozycje, jak „Allelujah” z miękką wokalizą Carli Trevaskis (notabene oparte głównie na ujmujących orientalnych skalach – tych zresztą nie brakuje też w dalszej części płyty i nie tylko w wokalu). Jest więc – zgodnie z koncepcją płyty – coś ludzkiego i nieludzkiego. Jeśli bowiem chce się opowiedzieć o kondycji emocjonalnej współczesnego człowieka i świata, jaki wokół siebie stworzył, nie da się tego zrobić nie stosując toksycznych rozwiązań. Muzyka na „SubHuman” jest piękna, ale niebezpieczna. To nie tylko mroczne utwory w trybie moll. To odzwierciedlenie najciemniejszych stron ludzkiej psychiki, a Wilder wykorzystuje do tego wyraziste w odbiorze środki.

Udział wokalisty blues’owego jest – przynajmniej przy pierwszym odsłuchu – dość zaskakujący. Podobnie jednak jak przy singlu „Live With Me” Massive Attack, każdy następny kontakt z utworem pozwala nie tylko przyzwyczaić się do tej osobliwej kontaminacji, ale nawet docenić ją i polubić.

W przeciwieństwie do „Liquid”, „SubHuman” nie jest muzyką przypominającą soundtrack do nieistniejącego filmu, ani w ogóle jakikolwiek soundtrack. To pełnowartościowa opowieść na konkretny, aktualny i smutny temat. I choć określenie „ilustracja muzyczna” byłoby w tym przypadku zbyt banalne i może krzywdzące, to trudno termin ten w takiej sytuacji pomijać. Świetnie zaaranżowane, zagrane i wyprodukowane kawałki. Godne polecenia tym, którzy nie lubią łatwych i nieskomplikowanych rozwiązań.

Kaśka Paluch