realisticcrewRealistic Crew to skład znany w polskim światu trip-hopu/abstract hip-hopu niespecjalnie dobrze. Warto więc pokrótce przybliżyć sylwetkę zespołu, któremu można później przyjrzeć się bliżej. Opisywany album jest debiutanckim krążkiem budapeszteńskiego duetu Csaba Kalotása , Krisztiána Vranika, którzy współpracę nad swoją „left-of-field-hiphop-troniką” (jak sami określają własną twórczość) rozpoczęli w 2001 roku. Zaczęli od komponowania soundtracków, a tę tendencję doskonale w ich muzyce słychać do dziś.

„Overcome” miało premierę w 2007 roku, nakładem wydawnictwa Kitty-Yo. Realistic Crew w składzie poszerzonym o wokalistów i instrumentalistów (Albert Markos – wiolonczela, Dávid Hegyi – fortepian, Dodi Karpati – trąbka, a na wokalu Dalma Berger) nazwali swój album „testamentem hip-hopu”. Krążkiem „Overcome” otarli się o modę związaną z mrocznym tripem spod znaku Flying Lotusa – bo ich muzyka budzi podobne skojarzenia – pewnie też i dlatego Węgrzy supportowali samego Amona Tobina na scenie A38. „Testament” budzi dość apokaliptyczne skojarzenia – może niepotrzebnie. Bo dzięki takim płytom, jak „Overcome” powrót do masowej fascynacji ciemnymi, broken-beatowymi, nasączonymi głębokimi basami i jazzowaniem niczym wprost od Cujo może wrócić.

W muzyce Realistic Crew słyszalne jest głębokie zaangażowanie w sferę rytmiczną kompozycji, dialogi basu z bitem wysuwają się tu jaskrawo na pierwszy plan. Głosy, podobnie jak rozmaite efekty dźwiękowe czy sporadycznie pojawiające się zarysy melodii służą jednemu – podtrzymaniu klimatu. A trzeba przyznać, że dla podtrzymania tak gęstej, ciężkiej i dojmującej atmosfery potrzeba mocnych fundamentów. Suicydalna i depresyjna aura budzi oczywiście automatyczne skojarzenia z Earthling, ale też z najlepszymi czasami trip-hopu. Takimi produkcjami, dzięki którym niektórzy wyrobili sobie o trip-hopie zdanie, jako o muzyce dla osób z podejrzeniem poważnych zaburzeń psychicznych (tu następuje demoniczny śmiech niżej podpisanej i wycie kojotów w tle).

Debiut Budapeszteńczyków to materiał świetnie brzmiący i bardzo trudny. Na pewno nie na każdą porę i w każde miejsce, no i – rzecz jasna – nie dla każdego. Materiałem będą się rozkoszować wszyscy, których edukacja muzyczna rozpoczęła się od pierwszych płyt Tobina, Krusha czy Terranovy. Realistic Crew mają podobny warsztat i pomysł na muzykę. Pozostaje mieć nadzieję, że „Overcome” nie jest jednak testamentem, a raczej oświadczeniem woli czy czymś w tym stylu. Z przyjemnością poczekam na drugi album.

Kaśka Paluch