Poziom prezentowany obecnie przez Pati Yang jest raczej nieosiągalny dla polskich wykonawców. Nie jest to tylko moje zdanie, ale zdanie większości z tych, którzy zetknęli się z jej dotychczasową twórczością. Co ciekawe, pomimo świetnych recenzji, trafić na jej krążki, udało się ciągle tylko nielicznym, ale może to i dobrze, bo nie jest to muzyka dla wszystkich. Na dodatek jej ciągła niszowość, czyni z niej prawdziwy diamencik, a o takie w naszym kraju naprawdę niełatwo.
Obroną dla rodzimych twórców jest na pewno fakt, że Pati od wielu lat mieszka na zachodzie, a tam są znacznie lepsze warunki do pracy. Z drugiej jednak strony, znajomości jakie udało jej się tam poczynić, sugerują, że ma w sobie coś naprawdę wyjątkowego. Coś, bez czego nie byłaby wstanie przebić się przez gąszcz wielu muzyków, szukających szczęścia w europejskiej stolicy trip hopu, za jaką uchodzi Londyn. Co więcej, jej polskości i talentu broni wydana jeszcze w Polsce „Jaszczurka”, od której zaczęła się jej przedziwna droga do światowej muzyki.
Był rok 1998, kiedy osiemnastoletnia Patrycja Grzymałkiewicz zaskoczyła wszystkich swoim debiutanckim krążkiem. Nie znaczy to, że wcześniej wiodła typowe życie, bo już pierwsze, dziecięce lata spędziła na trasach koncertowych z mamą i jej ówczesnym partnerem Jankiem Borysewiczem. Jako dziecko próbowała swoich piosenkarskich sił u boku Majki Jeżowskiej, by później poznać aktorskie rzemiosło w serialu „Awantura o Basię”. Na szczęście kariery w telewizji nie zrobiła. Udało jej się za to mocno wstrząsnąć alternatywną, polską sceną, o ile w tamtych czasach w ogóle taka istniała. A nawet jeśli istniała, to dopiero mroczna „Jaszczurka” pobudziła ją mocno do dużo szybszego rozwoju.
Niestety, na jeszcze szybszy rozwój, a także na zdobycie prawdziwej popularność, nie pozwoliła najprawdopodobniej wytwórnia. „Jaszczurka była rzeczywiście bardzo mile odebrana, przez słuchaczy, przez krytyków i to było fantastyczne na tamten czas, natomiast nie ukrywam, że wytwórnia wcale nie była tego samego zdania (…)” – mówiła artystka w jednym z wywiadów. Nie powinien dziwić, więc późniejszy wyjazd do znacznie bardziej profesjonalnego Londynu. Zanim jednak to nastąpiło, Pati wraz z zespołem Robot odbyła trasę koncertową po Polsce, a także przez dwa lat prowadziła autorską audycje w Radiostacji, promując nie tylko tworzone przez siebie, trip hopowe brzmienia.
Kolejnym przełomem okazał się rok 2001 i wspominana już wcześniej wyprawa do Wielkiej Brytanii. Tam Patrycja poznała Stephena Hiltona, dzisiaj jej męża, z którym stworzyła m.in. projekt Children. Przedsięwzięcie rozpoczęte pod wpływem snu, o którym tak opowiadała: „Children zrodziło się z mojego snu, o dalekiej planecie na której miała miejsce katastrofa chemiczna i zamieniła ludzi w bezlitosnych myśliwych, o szklanych oczach, którzy polują na… puls żywego człowieka.” Niedługo później na ich drodze stanął David Holmes, z którym Stephen nawiązał współpracę przy tworzeniu muzyki do filmów, takich jak „Buffallo Soldiers” czy „Ocean’s 11”. Na dłuższą metę, efektem tej znajomości okazał się projekt The Free Association (rok 2003) i to z nim podróżując, artyści zagrali w sumie koncerty dla dwudziestotysięcznej publiczności. Powrót z tej europejskiej trasy położył jednak kres współpracy, co otworzyło Pati nowe możliwości. Ich efektem były najpierw muzyczne kolaboracje: m.in. z Davidem Arnoldem i Martiną Topley-Bird, a następnie praca nad solowym materiałem.
Siedem lat po debiucie światło dzienne ujrzało „Silent Treatment”, potwierdzające albo wręcz manifestujące niepodważalną pozycję Pati Yang wśród polskich alternatywnych muzyków. Tym razem, zaśpiewanemu wyłącznie po angielsku, albumowi nikt nie zarzucał ślepej odtwórczości, a utwory pokroju „All That Is Thirst” (singiel), „Soul For Me”, „Pretty Fin” czy „Easy Flow” urzekały zarówno niepowtarzalnym wokalem, jak i świetnymi połączeniami elektroniki z instrumentalnymi wstawkami. Na szczęście w tym wypadku z promowaniem i dostępnością płyty nie było już takich problemów, czego dowodem może być jej wejście do finałowej trójki w walce o „Superjedynkę 2006” w kategorii „Muzyka alternatywna”; nie było to oczywiście jedyne z wyróżnień. Co ciekawe, cały „Silent Treatment” powstał w słynnym Air Studio, należącym do sir Georga Martina, w którym nagrywała m.in. sama Madonna. I tak jak ona, Patrycja została zdecydowaną królową, chociaż w tym przypadku „tylko” polskiej sceny trip hopowej.
Na dalszy ciąg twórczości Patrycji Hilton nie trzeba już tak długo czekać. Tym razem za sprawą przedsięwzięcia o nazwie FlyKKiler, tworzonego razem z mężem Stephenem. Jego polska premiera będzie miała miejsce 29 lutego, a jej motywem przewodnim będzie historia pozaziemskiej istoty o imieniu „V”. W muzyczną podróż przez jej odkrycie, pojmanie i ocalenie poprowadzi nas naturalnie głos wokalistki, wspierany solidną dawką elektroniki.
Jakkolwiek album ten nie zostanie odebrany, to ta obdarzona bardzo charakterystycznym głosem, ale i specyficzną urodą, artystka, pozostanie chyba już na zawsze ikoną polskiego światka elektronicznego. Co więcej, biorąc pod uwagę dotychczasowy progres twórczy Pati Yang, w przyszłości można się po niej spodziewać wielu interesujących i zaskakujących dokonań, które jeszcze nie raz zawrócą w głowach słuchaczom.
Michał Perzyna
fot. Mikołaj Długosz / patiyang.pl
DYSKOGRAFIA:
solo:
Jaszczurka (1998)
Silent Treatment (2005)
projekt FlyKKiller:
Experiments In Violent Light (2007)