Teraz Warp. A jak Warp to oczywiście Nightmares On Wax, formacja, która obecnie skupia na sobie uwagę głóqnie postacią George’a Evelyna związana jest z wytwórnią od dawien dawna i bez wątpienia jest jednym z jej ważniejszych towarów eksportowych do sympatycznych przydymionych (nazwa drugiej płyty zobowiązuje) klubów, by urzekać co raz to nowych wielbicieli pogodnej i ciepłej elektroniki. „Carboot Soul” to trzecia i bez wątpienia jedna z lepszych płyt „Herbsa”, do której zawsze wracam z niekłamaną przyjemnością.
Zaczyna się tradycyjnie i zwodniczo. Tradycyjnie, bo niemal każdy krążek rozpoczyna się sympatycznym ukłonem w stronę Quincy Jonesa, a konkretnie jego „Summer In The City” (tym razem zatytułowany „Les Nuits”), a zwodniczo, bo reszta materiału utrzymana jest w zupełnie innej stylistyce. Dźwięki wymykają się inspirowanej jazzem muzyczce i już do końca beztrosko utrzymują się na granicy downtempo, soulu i hip-hopu. Wszystko to dzieje się z zaskakującą lekkością, kolejne utwory przemykają obok nas, ani nie zaskakują, ani nie porywają, ale za to kołyszą i pozwalają na kojące odprężenie – ot, całkiem sympatyczna muzykoterapia. Niby nic się nie dzieje, a jednak dostajemy na tacy bardzo różnorodny i złożony deserek – NoW to żonglują łagodnymi zsamplowanymi wokalami żeńskimi, to miękko rzucają słodkimi melodiami w stronę hip-hopu, wprowadzając co jakiś czas żywe instrumenty. Nawet, gdy „Carboot Soul” usłyszymy jedynie gdzieś w tle, to nie przeszkodzi na rozpanoszenie się wokoło rozleniwionej i przesympatycznej atmosferze, gdziekolwiek byśmy się nie znaleźli, to słodkie uczucie wcześniej czy później nas dopadnie…
„Carboot Soul” obala mit, że elektronika musi się starzeć. Mimo, że płyta przyszła na świat w roku 1999, to zapewne jeszcze przez wiele lat będzie tak samo bujać i w nieskomplikowany sposób dostarczać przyjemności słuchaczom lubujących się właśnie w takich dźwiękach. Album dzięki swej niewinności i rozkoszności jest przeciwwagą dla brzmień ciężkich, głębokich, skomplikowanych. Pokazuje, że bez pomocy szczególnych środków, nie wymagając totalnego skupienia, można stworzyć pozycję ambitną, ciekawą i po prostu utrzymaną na wysokim poziomie. Gorąco polecam i wierzę, że wszyscy, jak ja, przez wiele upalnych (i nie tylko) dni będą mogli leniwie relaksować się przy rytmach Nightmare On Wax.
Rafał Maćkowski (el.greco)