molokoPo świetnym albumie „Things to make and do” z roku milenijnego od naszych rąk trafiła płyta z remixami grupy (All Back To The Mine). Na krążek z zupełnie nowym materiałem trzeba było jednak poczekać 3 lata kiedy, to światło księżyca ujrzało kolejne dziecko tego fenomenalnego duetu, jakim bez wątpienia jest Moloko. Jeden z gigantów trip-hopu sprawił tak ogromne trudności z przyporządkowaniem go jedynie temu gatunkowi, że muzyka Rosin i Mark`a zyskała miano alien disco grove.

Z okładki spogląda na nas Rosin z wymownym wyrazem twarzy i złocistym napojem, co może stwarzać wrażenie, że stykamy się z płytą lekką i przyjemną, ale już pierwszy utwór (notabene singiel) „Familiar Feeling” wita nas wzniosłym smyczkowym wstępem, w który wdziera się płynący i uroczy głos wokalistki. Na uwagę zasługuje także drugi singiel- „Forever more”. To ponad siedmiominutowy utwór z narastającym i dyskotekowym napięciem, w którym oprócz Rosin niezwykle ważne są klawiszowe popisy z nutą latynoskiej pikanterii obecnej także w „100%”. Niemal cała płyta jest niezwykle dynamiczna, a jedyny melancholijny akcent stanowi piosenka „Statues”. Krążkowi uroku dodają też spokojniejsze piosenki. LP zamyka utwór niezwykle adekwatny do zakończenia: „Over and Over” z niemniejszą od otwierającego „Familiar Feeling” dawką instrumentalną. Brakuje tu słabego ogniwa, ta prawie godzinna podróż sprawia, że chłoniemy niezwykle skomponowane dźwięki, w których własnymi ścieżkami błądzą gitary, smyczki, elektroniczne akcenty i wyśmienity pozostający w niezwykłej formie głos panny Murphy.

Moloko przyzwyczaiło nas do uroczych interludiów, których nie brakowało na żadnej dotychczasowej płyt. Tu nie ma na nie miejsca, muszą ustąpić prawdziwym perełkom tak samo odmiennym jak i spójnym tworzącym niesamowity klimat. Grupa utrzymuje konwencję trip-hopu podszytego p-funkiem ze słuszną dawką brzmień elektronicznych. Kiedy jesteśmy na dyskotekowych parkietach lub bawimy się w bardziej kameralnym gronie (wypróbowane), kiedy szukamy przyjemnego podkładu w czasie podróży lub czytania książek czy zwykłych zajęć, warto sobie te wszystkie zajęcia umilić jednym z najlepszych krążków zeszłego roku tego gatunku. „Statues” nabiera szczególnego znaczenia dla Polaków, bowiem podczas trasy koncertowej promującej LP brytyjskiemu duetowi udało się zahaczyć o Polskę, dając popisowy koncert w Parku Sowińskiego w Warszawie. Parafrazując tytuł jednej z piosenek, jest to 100-procentowa mieszanka tego, co najlepsze w muzyce i ucieczka od muzycznej monotonii i smutku.

antonina hexe