fakesh-dosDwa miesiące po całkiem przyjemnym występie Michaela Fakescha w Cieszynie sięgnąłem po całkiem przyjemny materiał tego muzyka. Aktywność poza duetem Funkstörung wyszła mu na dobre, a wytwórni !K7 sprezentowała bardzo przebojowe wydawnictwo.
Jeszcze jakiś czas temu chyba niewielu z Was podejrzewało, że tak potoczą się koleje losu duetu Funkstörung uznawanego za niemieckie Autechre. Chris de Luca i Michael Fakesch rozeszli się w różnych kierunkach, kiedy ich projekt zdobywał spore uznanie i sympatię, stając się jedną z twarzy labelu !K7. Jednak to se ne vrati, a we wszystkim należy szukać pozytywów. I właśnie takim pozytywem jest solowy album Fakescha.

„Dos” nie stanowi stuprocentowego działania w pojedynkę. W zasadzie równoprawną postacią jest tu wokalista Taprikk Sweezee obdarzony przyjemną soulową barwą. No i skoro odwołujemy się już do gatunków muzycznych, to na „Dos” mamy ich całe mnóstwo. Płyta to prawdziwa róża wiatrów i w zależności, jak zawieje, do naszych uszu dopływają dźwięki funkowe, soulowe, housowe, idm. A to wszystko okraszone charakterystyczną syntetyczną elektroniką w stylu Funkstörung z połamanymi samplami i rytmem. Brzmi interesująco i w rzeczy samej tak jest. Tylko jedno nazwisko jest w stanie ostudzić entuzjazm słuchaczy: Jamie Lidell, który bardzo podobny przepis na przebojowy album odnalazł trochę wcześniej. Nie zmienia to faktu, że piosenek na „Dos” słucha się z prawdziwą przyjemnością. Nie tylko singlowa „Soda” robi wrażenie, do gustu przypadły mi również „Complicated”, „Wire” czy „Give It To Me” z gościnnym udziałem beatboxera kryjącego się pod pseudonimem Jurczok 1001. Całość, i to w zasadzie mój najpoważniejszy zarzut, sprawia wrażenie stosunkowo jednostajnej konstrukcji (do tego też przyczepiłem się przy okazji koncertu). Fakesch jakby nie rozwija w pełni producenckich skrzydeł.

Do czego tej płyty nie porównywano. Oprócz automatycznych skojarzeń z Lidellem wymieniano Prince’a, Herberta a nawet Justina Timberlake’a. Ile w tym racji? Sami zdecydujcie, ale lepiej pozwolić Fakeschowi być Faksechem, bo „Dos” to naprawdę całkiem smaczny kąsek.

Rafał Maćkowski (el.geco)