Czy album, który rozpoczyna się utworem, będącym połączeniem etnicznej muzyki, przejmującego wokalu opartego na ćwierćtonowych skalach i genialnego brzmienia saksofonu guru jazzowej sceny Jana Garbarka, może być zły? Wiem, tak zadane pytanie z góry sugeruje odpowiedź i jest to odpowiedź jak najbardziej słuszna – krążek z takim wstępem po prostu nie może się nie udać.
Pan Garbarek to nie jedyny artysta, z którym Mari Boine w roku 2003 spędziła trochę czasu w studio. Oprócz niego, wokalistce towarzyszy także stały kolaborator wyżej wspomnianego saksofonisty – Bugge Wesseltoft – który operuje syntezatorami, samplerami i innymi cudami służącymi do elektronicznego wytwarzania muzyki, gitarzysta Roger Ludvigsen czy flecista Carlos Quispe. Sama Mari Boine przeważnie śpiewa, choć zdarza jej się od czasu do czasu chwycić za gitarę i zagrać parę dźwięków.
Najważniejsze jednak, że śpiewa. I to jak! Lapońska artystka z całą pewnością zalicza się do plejady najbardziej utalentowanych (i co za tym idzie, choć nie zawsze, najbardziej znanych) piosenkarek zajmujących się muzyką etniczną czy po prostu krótko określaną „world music”. „Eight Season” to jej najnowszy krążek, piąty od roku 1995 kiedy to zadebiutowała płytą „Eagle Brother”.
Omawiany krążek to, zgodnie z zapowiedzią złożoną utworem pierwszym, kompilacja dwunastu kompozycji mniej lub bardziej związanych z atawistycznymi brzmieniami, bardzo norweskimi. Okraszone są one subtelną, delikatną elektroniką. Głównym elementem każdego kawałka jest wokal. Ciężko zarzucić cokolwiek artystce, której talent docenił jeden z najważniejszych muzyków jazzowych czy twórcy najsławniejszych chilloutowych składanek „Cafe del Mar” i „Buddha Bar” tudzież autorzy „A Week or Two in the Real World” (przypomnijmy, że to także Peter Gabriel). Mari nie wysila się na popularne ostatnio pokazy możliwości głosowych obejmujących zarówno czysty śpiew, krzyk, recytację, rap… nic z tych rzeczy. W każdym utworze mamy do czynienia z melodyjnym, ambitnym wokalem, na najwyższym poziomie.
Każdy miłośnik połączenia nowoczesności z tradycją, elektroniki z etniką czy po prostu ktoś, kto ceni sobie artystyczne wokalizy powinien zwrócić swoją uwagę nie tylko na „Eight Season”, ale na całokształt twórczości Mari Boine. Nie zawiedzie się.
Katarzyna Paluch