Życie to komedia
rpg porno sensacja dramat i strategia
L.U.C. – jeden z niewielu polskich trip-hopowców, który nie wiedział, że jest polskim trip-hopowcem dopóki mu o tym nie powiedziałam, a on przez grzeczność nie śmiał zaprzeczyć, podobno nie umie czytać. Dlatego nieprawdą jest, że inspiruje się jakimikolwiek słowotwórcami wielkimi w polskiej literaturze (choć sam niewątpliwie szaleje za słowotwórstwem). Oryginalność jego tekstów wynika wyłącznie z kolonii (nie wiadomo czego) fluktuujących w jego lewym łokciu (podobno jednak to plotka. Podobno kolonie [czegokolwiek] wcale nie fluktuują, ale przechodzą procesy stochastyczne i nie w lewym łokciu tylko w prawym kolanie). Fascynacja otwartością i tłoki wyobraźni – takie dwa powody L.U.C. wymienia przy próbie wyjaśnienia ponadprzeciętnej wrażliwości na neologizmy, które stały się znakiem rozpoznawczym jego twórczości. Podobnie jak przelewający się na każdym zakręcie absurd i bliżej niedookreślona „schiza”.
Zacznijmy jednak od początku – a nie będzie to łatwe.
L.U.C. podobno urodził się nagle po ciąży trwającej kilkanaście sekund (co zresztą bardzo zdziwiło jego matkę). Zaraz po urodzeniu odstawił narkotyki i zajął się pracą naukową. Nie wiadomo jak, a przede wszystkim po co, w 2005 roku zdobył tytuł magistra na wydziale prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Na szczęście nie praktykuje zawodu.
Nie umie czytać (jak czytam, to zasypiam – jak sam powiada), więc pisze. Polska publiczność po raz pierwszy poznała L.U.C’a-artystę w 2002 roku, kiedy to światło dzienne ujrzały nagrania założonego przez niego składu Kanał Audytywny (przypuszcza się, iż jest to skład hip-hopowy, ostateczne wnioski będą mogły zostać jednak wysnute po dogłębnej analizie i próbie czasu, nad czym pracują już największe mózgi muzykologiczne świata, a Grove Music Dictionary przygotowuje ponoć osobny tom encyklopedii poświęcony temu zagadnieniu). Zespół odniósł sukces, zaskarbił sobie też miłość i przychylność zarówno zakapturzonych zwolenników słowa mówionego, jak i pseudointelektualistów z małopolski oraz spragnionych świeżej krwi, wygłodzonych estetycznie fanów trip-hopu. Bohaterowi naszej opowieści było jednak wciąż mało, aż w końcu tak bardzo wyparł do przodu, że zostawił kolegów z tyłu i ani się obejrzał, nagrał pierwszy „solowy” krążek.
Cudzysłów wziął się stąd, że – dzięki Bogu – L.U.C. nie nagrał „Haelucenogenoklektyzmu” sam (co by to było!) a wespół z najznakomitszymi (nie jestem pewna czy to słowo istnieje) muzykami polskiej sceny. W 2006 roku w studio zamykał się po kolei z (między innymi) Leszkiem Możdżerem, Smolikiem i Igorem Pudło z duetu Skalpel i stworzył album, którym zachłysnęło się grono tzw. krytyków muzycznych (w tym niżej podpisana), a owocem tegoż – poza skąpanymi w superlatywach recenzjach – okazały się liczne, mniej lub bardziej ważne nagrody (Fryderyki, Yachy, Nagroda TVP Kultura tudzież Brylanty Dolnośląskie plus butelka piwa).
O wyjątkowości solowego projektu L.U.C.a przeświadczył nie tylko schizoferniczno-paranoiczny zmysł dźwięków i tekstów, ale także połączeniu ich z obrazem i performancem. L.U.C. stworzył bowiem po premierze „Haelucenogenoklektyzmu” coś na wzór spektaklu, teatru jednego aktora, pokręconej wizji szaleńca, którą udało mu się wystawić w kilku miejscach, jak choćby w słynnym wrocławskim Capitolu. Idea przyświecająca L.U.C.’owi we wszystkim, co robi to połączenie 4 galaktyk (liryka, muzyka, film, grafika) i eksploatowaniu ich możliwości w maksymalnym stopniu. W ciągu kariery udało mu się stworzyć aż dziewięć ociekających surrealizmem videoklipów i jedno DVD, o czym za moment.
Innym, często pomijanym, ale równie ważnym powodem, dla którego wielu słuchaczy tak bardzo zaangażowało się w odbiór „Haelucenogenoklektyzmu” były jego psychologiczno-socjologiczne właściwości, słowem fakt, że każdy wariat na swój sposób odnalazł się w tym albumie. Jak sam L.U.C. powiedział (w wywiadzie dla naszego portalu): Bardzo mi się podobają ludzkie odczyty tej przypowieści. Heh ostatnio dotarło nawet do mnie, że to rzeczywiście swego rodzaju kryptoprzypowieść bo niesie ona pouczającą, głęboką prawdę o człowieku – a przynajmniej miniteorię – specyficznego determinizmu zakładającego, iż nawet ponowne urodzenie, wymazanie naszej karty doświadczeń, amnezja czy cofnięcie czasu nie zmienią naszego sposobu postrzegania świata i naszych skłonności (bohater po wypraniu mózgu pojawia się w innym świecie lecz świat ten mimo iż inny jest równie chory, dziwny i specyficzny jak ten z którego właśnie się wymiksował.
Prawdziwe „show” miało się jednak stać rok później, gdy wraz z Rahimem (znanym z takich składów jak Paktofonika czy Pokahontaz) L.U.C. podjął się stworzenia „Homoxymoronomatury” – projektu – jak mało który do tej pory – reprezentującego holistyczną filozofię 4 galaktyk. Przypowieść o toksycznym wpływie gatunku homo sapiens na Matkę Ziemię zaowocowała nie tylko kontrowersyjnym, psycho-hiphopowo-schizo-triphopowym CD, ale też licznymi koncerto-spektaklami i jednym DVD czyli zapisem tego wszystkiego na srebrnej płycie. Determinacja, samozaparcie, upartość, a może i upierdliwość sprawiły, iż L.U.C. wpisał się w małe grono szczęściarzy mogących pochwalić się takim audiowizualnym dorobkiem. I miło z jego strony, że fakt ten wykorzystuje do pomocy maluczkim przy pracy nad ich maluczkimi projektami:) Innymi słowy – bawi się w wydawcę i producenta.
Aktualnie L.U.C. skupia się na promocji CD i DVD „Homocymoronomatury” podczas trasy koncertowej po Polsce i nie tylko, na festiwalach i mniejszych koncertach. Ale to wbrew pozorom jedynie cisza przed burzą. Podobno jeszcze „będzie się działo”. No to? Czekamy.
Kaśka Paluch
dyskografia:
Haelucenogenoklektyzm (2006)
Homoxymoronomatura (2007) + DVD (2008)
Planet Luc (2009)
strona www:
www.eluce.pl
www.myspace.com/luksfera
Innym, często pomijanym, ale równie ważnym powodem, dla którego wielu słuchaczy tak bardzo zaangażowało się w odbiór „Haelucenogenoklektyzmu” były jego psychologiczno-socjologiczne właściwości, słowem fakt, że każdy wariat na swój sposób odnalazł się w tym albumie. Jak sam L.U.C. powiedział (w wywiadzie dla naszego portalu): Bardzo mi się podobają ludzkie odczyty tej przypowieści. Heh ostatnio dotarło nawet do mnie, że to rzeczywiście swego rodzaju kryptoprzypowieść bo niesie ona pouczającą, głęboką prawdę o człowieku – a przynajmniej miniteorię – specyficznego determinizmu zakładającego, iż nawet ponowne urodzenie, wymazanie naszej karty doświadczeń, amnezja czy cofnięcie czasu nie zmienią naszego sposobu postrzegania świata i naszych skłonności (bohater po wypraniu mózgu pojawia się w innym świecie lecz świat ten mimo iż inny jest równie chory, dziwny i specyficzny jak ten z którego właśnie się wymiksował.
Prawdziwe „show” miało się jednak stać rok później, gdy wraz z Rahimem (znanym z takich składów jak Paktofonika czy Pokahontaz) L.U.C. podjął się stworzenia „Homoxymoronomatury” – projektu – jak mało który do tej pory – reprezentującego holistyczną filozofię 4 galaktyk. Przypowieść o toksycznym wpływie gatunku homo sapiens na Matkę Ziemię zaowocowała nie tylko kontrowersyjnym, psycho-hiphopowo-schizo-triphopowym CD, ale też licznymi koncerto-spektaklami i jednym DVD czyli zapisem tego wszystkiego na srebrnej płycie. Determinacja, samozaparcie, upartość, a może i upierdliwość sprawiły, iż L.U.C. wpisał się w małe grono szczęściarzy mogących pochwalić się takim audiowizualnym dorobkiem. I miło z jego strony, że fakt ten wykorzystuje do pomocy maluczkim przy pracy nad ich maluczkimi projektami:) Innymi słowy – bawi się w wydawcę i producenta. Aktualnie L.U.C. skupia się na promocji CD i DVD „Homocymoronomatury” podczas trasy koncertowej po Polsce i nie tylko, na festiwalach i mniejszych koncertach. Ale to wbrew pozorom jedynie cisza przed burzą. Podobno jeszcze „będzie się działo”. No to? Czekamy. Kaśka Paluch dyskografia: strona www: |
komentarz[ |