LUC jaki jest – każdy widzi. W pewien sposób kontrowersyjny… MC? raper? hip-hopowiec? Żadne z tych określeń tak naprawdę do niego nie pasuje. Specyficzny flow, specyficzne teksty i bardzo specyficzna muzyka. Zajęty przez Kanał Audytywny i przez swoją solową twórczość. Zapraszamy do lektury najbardziej nieprawdopodobnego wywiadu na tym portalu 🙂
Kaśka Paluch: Lubisz Mirona Białoszewskiego? Słuchając Twoich tekstów mam czasem wrażenie, że sporą fascynacją musisz darzyć neologizmy w języku polskim.
LUC: Szczerze powiedziawszy nie wiem czy lubię. Postanowiłem przyznawać się publicznie, że nie umiem czytać.
Jakiś czas temu ktoś pytał mnie o wymyślanie dziwnych słów, jakieś 400 tysięcy sekund później przemyślałem sprawę pod wodą i przypomniałem sobie, że kiedyś, w studium teatralnym napisałem mini sztukę i nazwałem ją polihydroglobulania. Wtedy zrozumiałem, że takie słowa po prostu są we mnie. Według moich ostatnich badań ich liczne kolonie fluktują w mym lewym łokciu. Nie wiem dlaczego je wypowiadam ani po co. Czasem myślę, że są one nie przesiąknięte globulkami przeświadczeń i stereotypów. Są świeże, nie kojarzą się wszystkim podobnie – jak np. kot – hledrubloryszer – będzie dla jednego dziwną odmianą chleba a dla kogoś innego metalowym boberkiem do wyjmowania ogórków z górskich potoków. Generalnie wyobraźnia zaczyna pracować. W czasach kiedy wszystko jest podane na tacy od radia przez tv łącznie ze automatycznym spuszczaniem wody w toalecie wydaje mi się to cenne.
Co skłoniło Cię do tego, by „nawijać” właśnie w taki sposób? W końcu znam parę osób, które tego tekstu nie rozumieją i przez to zniechęcają się do całej muzyki.
Myślę, że po części odpowiedziałem na to pytanie wyżej. Ten styl to chyba fascynacja otwartością i przede wszystkim tłoki wyobraźni. Na pewno też trochę zmęczenie oklepanymi tekstami i powtarzające się sposoby wyrażania myśli. A z drugiej strony – nie wiem – nie było przecież tak, że zaczynając rymować najechałem myszką na jeden z dziesięciu tysięcy sposobów rymowania i kliknąłem wybierz. To po prostu szczery spontaniczny proces i forma wyrażania myśli. Każdy ma swój sposób – mój jest taki. Może niedoskonały, może dla niektórych zniechęcający, dla niektórych inspirowany np. kalibrem którego zanim zacząłem rymować kojarzyłem tylko z nazwy bo nigdy poza liroyem nie słuchałem polskiego h.i.p (wtedy raczej, massive, smoke city i tab two), ale tylko mój. Nie potrafię go ocenić ani zweryfikować. Na pewno jest bezkompromisowy, jeśli nie poświęcisz mu trochę czasu – wydaje się bełkotem. To ryzykowne w dzisiejszych czasach ale jak wspominałem w wywiadzie dla takich gazet jak „Życie Jowisza” czy „świat baterii r 15” sztuki a także 4 galaktyk nie powinno się rozpatrywać w kategoriach opłacalności i sukcesu.
Zazwyczaj artystę automatycznie postrzega się jako podmiot liryczny wypowiadanego tekstu. Twoje słowa na „Haelucenogenoklektyzmie” przypominają trochę wyznania schizofrenika, paranoika – nie boisz się, że przez to właśnie w taki sposób zacznie się Ciebie samego odbierać?
Nie. Przypowieść to bardzo szczere i zaskakujące dla mnie dzieło. Miało być fikcyjne – a okazało się wielką prawdą o mnie. To obiektywne stwierdzenie. To niesamowite i nieco przerażające. Mogę się bać dwóch rzeczy – tego, że może będę się wstydził swoich słów i poziomu wykonania kiedyś a także mojego własnego umysłu, którego czasem nie pojmuje. Staram się żyć z nim w zgodzie, ale miewam bardzo trudne momenty. Choćbym nie wiem gdzie się schował moje myśli dopadną mnie wszędzie nawet pod wodą jak się okazuje. Ale myślę, że każdy tak ma.
Sam pisałeś (na swojej stronie), że cały Twój solowy album może być odbierany w sposób indywidualny, każdy może go zrozumieć inaczej. Ja odebrałam go jako opowieść o indywidualnym zagubieniu wrażliwej jednostki w chorych układach własnej psychiki, Novika zaprezentowała utwór „Prąd rządzi miastem, bo posiada kontakty” w swojej audycji, którą nadawała w trudnych i „gorących” dla BIS Polskiego Radia czasach. Może być więc zarówno psychologicznie, jak i politycznie czy społecznie. A jaki jest Twój punkt odniesienia? Czy może nie chcesz o tym mówić, żeby czegokolwiek słuchaczowi nie narzucać?
Cieszę się, że tak jest. To bardzo trudne. Bardzo wielopłaszczyznowe. Mimo wielkiego szacunku dla tego portalu, który prawdopodobnie skupia ludzi których serca biją w najbliższym mi tempie i podziale rytmicznym, nie podejmowałbym się większych interpretacji. Bardzo mi się podobają ludzkie odczyty tej przypowieści. Heh ostatnio dotarło nawet do mnie, że to rzeczywiście swego rodzaju kryptoprzypowieść bo niesie ona pouczającą, głęboką prawdę o człowieku – a przynajmniej miniteorię – specyficznego determinizmu zakładającego, iż nawet ponowne urodzenie, wymazanie naszej karty doświadczeń, amnezja czy cofnięcie czasu nie zmienią naszego sposobu postrzegania świata i naszych skłonności (bohater po wypraniu mózgu pojawia się w innym świecie lecz świat ten mimo iż inny jest równie chory, dziwny i specyficzny jak ten z którego właśnie się wymiksował – to można będzie odczytać dopiero na spektaklu – oglądając wizualizację). To oczywiście wszystko ma charakter mojego skromnego amatorskiego rozmyślania – stąd często używam nazw krypto lub mini.
Z drugiej strony ostatnio dużo mówiłem na temat tego projektu, sporo o nim rozmyślałem i chyba szczerze powiedziawszy już się w nim pogubiłem.
Swoją „teorię” 4 galaktyk L.U.C.a zaprezentowałeś jako holistyczną postawę. Holizm jest wprawdzie pojęciem z Zachodu, ale charakteryzuje raczej wschodnią filozofię. Kiedy słucham Twoich tekstów myślę, że to właśnie do postaw nobilitowanych we wschodnich ideologiach Ci bliżej. Czy Ty w ogóle poszukujesz inspiracji, czy czerpiesz w jakikolwiek sposób z filozofii, starasz się to analizować i determinujesz nią swoją muzykę, czy to wszystko jest po prostu tylko wynikiem Twoich własnych przemyśleń i doświadczeń?
To raczej moje własne przemyślenia, odczucia i spontaniczne pomysły. Tak jak mówiłem mam problemy z czytaniem – chodzi o to, że zasypiam gdy czytam więc piszę, szukam w sobie, obserwuje i rozmyślam. Oczywiście wykorzystuje nabytą wiedzę i odbyte rozmowy z ludźmi. Mam świadomość, że większość prawd, do których dochodzę, ktoś już kiedyś odkrył, nazwał etc. Mimo to wiem też, że gdyby każdy wyszedł z takiego założenia świat byłby nudny a może nawet zacofany i teraz musiałbym ci to wszystko wyryć kamyczkiem na glinianej tabliczce co pewnie negatywnie wpłynęło by na pertrytelacje moich paznokci. Tak czy inaczej na marginesie żałuje trochę, że tak mało czytam. Lubię tą pracę wyobraźni i martwię się o następne pokolenia, które wszystko mają podane już wielozmysłowo i niewiele muszą dodawać. Ciekawi mnie do czego to doprowadzi. Może będą jeszcze bardziej rozwinięte i wykryją jakieś kolejne wymiary albo zwiększą wykorzystanie mózgu np. do 15%. Ciekaw jestem.
Zejdźmy na moment na Ziemię. Kiedy w swojej recenzji Twojej płyty określiłam ją, jako album trip-hopowy, spodziewałam się gwałtownych reakcji i protestów – i niewykluczone, że jeszcze takie nadejdą. Z drugiej strony głosy sprzeciwu pojawiały się też w środowiskach hip-hopowych. Mnie klimat Twojej płyty, jej eklektyzm i tematyka tekstów skojarzyły się mocno z dokonaniami trip-hopowej grupy Earthling, stąd wolę w ten sposób szufladkować (jeśli już muszę), „Haelucenogenoklektyzm”. Zgodzisz się ze mną czy nie? Jak sam byś to nazwał?
Trip hop mi pasuje – dla mnie trip hop – to taki worek do którego można by wrzucić wszystko co dziwne a oparte w jakimś stopniu na hip hopie. Dzięki temu, że wykonany jest on z najwyższej jakości włókien tryliokarbinalurarnych – nie pęknie. To co tworzę nazywam czasem skirtotymią – czyli nagłymi przeskokami nastrojów w muzyce – jeśli połączy się to z różnymi stylami muzycznymi – powstanie jakiś skirtoklektyzm – to jest muzyka bez żadnych barier, wykraczająca poza style – być może ma to jakąś przyszłość. Trochę się zawstydziłem bo nie znam earthlinga – ciekawe czy mi się spodoba.
Z Twojego opisu pracy nad albumem solowym wynika, iż nie było to łatwe zajęcie. Co w nagrywaniu krążka było dla Ciebie najtrudniejsze?
Oj. Album knułem rok więc ma on rozmaitą historię. Wiele trudności, od walki z charakterem (pierwsze szkice tekstów ok. 40 % zapisywałem w telefonie, który nagle pomachał mi rozkosznie i umarł śmiercią dusz elektronowych thank u Nokia niełatwo było znów się za to zabrać straciłem zapał), przez walkę z natręctwami – potem już miałem ciągle fazę, że znów wszystko stracę i robiłem miliony backupów, laptop nie mógł leżeć pod żadną półką, ani lampą a najlepiej było w ogóle nie wchodzić do budynków wielopiętrowych, ciągle widziałem jak wszystko łącznie z pięcioma pisuarami, wannami i grubymi sąsiadkami wali się na moje zworki które przetrzymują setki poukładanych skrzętnie – stóp i werbelków, basików, pociętych trąbek i długo układanych słów. To było ciężkie. Nieznośne. Potem jeszcze walnął mi się twardziel i straciłem totalnie zaufanie do elektroniki. Czasem kończyłem kawałek o 4 rano miałem 4 godziny snu i nie mogłem zasnąć póki wszystkiego nie zbakapowałem na płyte. Chora faza.. Teraz już trochę się wyluzowałem. Zwłaszcza po tym jak ostatnio straciłem 2 dni zdjęciowe do jednego z klipów… Trzeba po prostu iść dalej..
A jeśli chodzi o trudności produkcyjne to oczywiście bardzo dużo pracy pochłonęło skomponowanie tej płyty tak aby po pierwsze była spójną jedną przypowieścią niosącą przekaz i wartości. Aby była jakaś linia fabularna. Aby każdy z utworów osobno miał swoją wartość i klimat stanowiąc odrębną całość. I oczywiście aby wiele elementów układanki można było dostrzec, odnaleźć dopiero w klipach i wyjątkowej okładce płyty za którą dziękuję dagirl.com. Mimo to najtrudniejsze było ułożenie fabuły i to tak abstrakcyjnej fabuły…
Wbrew temu, co słyszy się w Twojej muzyce, nie jesteś ponurym człowiekiem – gdzie i jak się bawisz najlepiej?
Oh.. kurde. Cały czas się świetnie bawię. Jestem hiperszczęściarzem. Życie to komedia rpg porno sensacja dramat i strategia – to akurat kawałek refrenu na nowy kanał – ale uważam, że tak właśnie jest. Nie bawię się w zasadzie tylko kiedy tracę humor a tracę go w smutnych chwilach oraz gdy dotyka mnie nielojalność, skurwysyństwo, egoizm, niesolidność i niepunktualność oraz gdy jestem bardzo głodny. Niestety to wszystko zdarza się dość często ale szybko się podnoszę. Kocham rozkminki z bliskimi mi ludźmi, snowboard, gry, muzykę, obraz, kolory, smaki, takie chwile i miliard innych drobiażdżków które potrafią sprawić, że płaczę ze szczęścia.
Słuchając rozbudowanego zasobu Twojego słownictwa, nie potrafię nie zastanawiać się nad tym skąd Ty to wszystko wiesz? Bo wygląda to tak, jakbyś co wieczór do poduszki czytał słownik wyrazów obcych (śmiech)
Cała ta wiedza to ściema uknuta przez mój lewy łokieć… (śmiech). Poza tym jestem magistrem warzywologii penitencjarnej.
Dziękuje za wywiad i pozdrawiam serwis oraz jego serwisorów, serwisantów i serwerentów.
rozmawiała: Kaśka Paluch