Kwiaty wiśni
opadając, oszałamiają mnie,
(iż) zapominam o mojej drodze do domu
[Motoori Norinaga]
Ładne, prawda? Kiedy czytałem tę garść wersów, słuchałem jednocześnie „Spirit Of The Sun” i odczytałem je tylko w jednym, muzycznym kontekście. Płyta jest bowiem najbardziej magicznym produktem, jaki trafił do moich rąk od niepamiętnych czasów z Kraju Kwitnącej Wiśni, a właściwie z Compost Records. Od razu wpuściła przez żaluzje mnóstwo orientalnego słońca i pozwoliła moim biednym płucom na inhalację świeżym japońskim powietrzem.
Właśnie z Japonii pochodzą dwaj bracia-DJ-e: Both Shuya i Yoshihiro Okino, którzy tworzą już od dłuższego czasu – początek ich działalności przypada na lata 80-te. Oboje mają na swoim koncie liczne kolaboracje, projekty. Minęło jednak wiele czasu, by muzycy mogli opracować stworzoną o własnych siłach płytę. Kyoto Jazz Massive to także rzesze współpracujących z Japończykami artystów spoza Azji. Zarówno europejskie jak i amerykańskie brzmienia klubowe bardzo silnie wplotły się w twórczość Shuyi i Okino w kwestii inspiracji jak i samej współpracy. Kyoto Jazz Massive to dzieci Compost Records, którym z pewnością wytwórnia zawdzięcza bardzo, bardzo wiele.
Warto wspomnieć, że wszystkie labele w stylu Compost (jak i sama wytwórnia) wypuszczają często bardzo mdłe, grzeczne i, co tu dużo mówić, słabe wydawnictwa., które zamiast pogilgotać chillującymi dźwiękami raczej drażnią. Trudna sztuka stworzenia materiału ambitnego, a jednocześnie relaksującego z tej samej bajki udała się na szczęście duetowi japońskich DJ-ów.
Już sam tytuł ma nieść pozytywne skojarzenia. „Spirit Of The Sun” (zgodnie z zamierzeniami panów) jest interpretowany różnorako, ale najczęściej przyjmowany jest bardzo ciepło. Płyta, której samo już imię wzbudza pozytywne, ciepłe emocje, ma jeszcze wiele atutów.
Nie obeszło się od podparcia wokalami. Na krążku pojawiają się Vanessa Freeman, Maiya James, Victor Davies, Chris Franck & Guida De Palma. Na tego typu albumach wokaliści pełnią rolę ozdobnika, dodatkowej dekoracji, ale jeśli chodzi o „Spirit Of The Sun”, to stają się raczej jednymi z poważniejszych atutów płyty.
Okino wśród muzycznych inspiracji, które popchnęły rodzeństwo do stworzenia takiej a nie innej płyty wymienia ’70s,’80s jazz-fusion, broken beats oraz techno-house. W rzeczywistości słoneczna opowieść o smaku wiśni jest jednym wielkim ukłonem w stronę acid-jazzu. Ma w sobie wiele jazzowych tematów, mnóstwo klubowych podskoków, które delikatnie opadają na obszary downtempo.
Ostatnimi czasy zatracam umiejętność wyraźnego zachwycania się jakimś materiałem. „Spirit Of The Sun” tak naprawdę nie zdobywa szturmem ani nie świeci mnóstwem świateł odcieni, bywa nawet przewidujący, ale ma jakiś dziwny orientalny urok, któremu poddać się trzeba. Właśnie dzięki temu może w pełni zasłużyć na moją rekomendację. Mnóstwo dopieszczonych, ciepłych rytmów, którymi chyba żadne z nas się nie poparzy i czysta radość tworzenia przewijają się tu nieustannie i w niecodzienny sposób oferują terapię słońcem, która na tych szerokościach geograficznych jest szczególnie pożądana.
Myślę, że teraz na hasło Japonia nie będziemy wyłącznie myśleć o mangach, tamagucci, horrorach, które przerabiają Amerykanie, samurajach popijających sake między jednym pojedynkiem a drugim i setkach niskich panów w garniturkach, którzy dzień i noc zasuwają przy komputerach. Teraz nasze skojarzenia (także te muzyczne) powinny być o wiele rozleglejsze.
Rafał Maćkowski (el.greco)