Przed rozpoczęciem omawiania albumu ze zbiorem remiksów dotychczasowych dokonań Husky, warto byłoby wspomnieć o emocjach, jakie wywołał debiut duetu i jego drugi krążek. O tym, że były to emocje ambiwalentne, ze spektrum rozciągniętym od skrajnego entuzjazmu po głęboką pogardę. Prawdę mówiąc jednak nie mam specjalnej ochoty na uskutecznianie tu analizy porównawczej, choć pewnych odniesień nie da się uniknąć. Słuchaczom, którzy śledzą poczynania Husky nic nowego takim zrywem w przeszłość nie uświadomię, a dla osób zaznajomionych z tematem w stopniu średnim i tak nie będzie to niczym interesującym. Z przyjemnością więc przejdę do sedna czyli do samego „Igloo”, bo jest o czym mówić.
Na albumie udało się zebrać najsmaczniejsze kąski polskiej sceny muzyki elektronicznej, choć raczej z kręgów bliższych podziemiom niż gwiazdom z klipami w komercyjnych stacjach telewizyjnych. No i dobrze. Im bardziej niezależny twórca tym pełniej może siebie wyrazić, nawet w remiksie, a tu słyszalne jest to bardzo wyraźnie. Niestety z pewnymi wyjątkami.
Krążek przypomina swoim biegiem rozpędzającą się powoli lokomotywę. Ucierpiał na tym trochę utwór „Zgadnij”, chyba jeden z najbardziej niepokornych kawałków z drugiej płyty Husky. Stealpot ugrzecznił go trochę i mimo interesujących, lekko dysonujących rozwiązań harmonicznych, czuję pewien niedosyt, a raczej słabą korelację tekstu z ogólnym brzmieniem utworu. W tej sytuacji lepiej wypadł by inny high-light typu „Iskrzy, Iskrzy”. Jednak szczególnie w początkowych minutach „Igloo” można wyczuć pewien swoisty klimat i styl, który ciężko mi nazwać inaczej niż… polski. Otóż to – po przesłuchaniu kilku ostatnich produkcji polskich twórców romansujących z elektroniką trudno oprzeć się wrażeniu, że korzystają z rozwiązań powoli stabilizujących się w rodzimej elektronice – subtelne, „sypkie” bity, dużo selektywnych dźwięków albo wyraźnie wyznaczonych arpeggiów i brzmień, które my, synestetycy, określilibyśmy cierpkimi w smaku. Do tego powszechne zjawisko kameralnych brzmień żywych instrumentów ze szczególnym naciskiem na kwartet smyczkowy. Smolik, Novika, Digit All Love, Stealpot i paru innych artystów z przyjemnością korzystają z takich zabiegów, a ponieważ to właśnie ich muzykę określa się jako „polska elektronika” trudno nie kojarzyć tych rozwiązań z tutejszą sceną. Odchodząc jednak od tej prywatnej teorii – właśnie taka stylistyka ogarnia początkowe utwory z „Igloo”.
Łącznikiem z częścią bardziej elektroniczną niż instrumentalną jest kompozycja Tomasza Bednarczyka, który do „Po Kostki” podszedł jeszcze bardziej radykalnie niż Stealpot do „Zgadnij”, fragmentując oryginalny układ utworu i jednocześnie wtapiając go w regularny bit. W tym segmencie lekko rozczarowała mnie propozycja An On Bast. Spodziewałam się imponującego zderzenia stylistyki „Zgadnij” z charakterem „Happy go lucky”, a jednak jej interpretacja „Iskrzy, Iskrzy” to utwór, który wręcz niezauważalnie przelatuje obok ucha, przy niezbyt uważnym odsłuchu.
Na „Igloo” nie brakuje też kawałków bardziej dynamicznych, quasi-tanecznych. Do takich zaliczam remiks Envee’go. Przyspieszone tempo, fragmenty wokalu Patrycji, pełzający bas to atrybuty zdecydowanie pasujące na parkiet. Dotrzymuje mu w tym kroku Agim, tym razem oferujący mocno transową wersję – a jakże – „Iskrzy, Iskrzy”. Zasadnicza część „Igloo” kończy się w hedonistycznym i radosnym nastroju nie nachalnego house’u w wykonaniu Remix2Hav. Po tym czeka nas jeszcze track bonusowy Jacka Dojwy „Let it be a spell”, który we wręcz bjorkowym stylu „poznęcał” się nad głosem Patrycji, tnąc jego fragmenty, przefiltrowując i przepuszczając przez najdziwniejsze efekty.
Odbiór całości, mimo paru zastrzeżeń, jest zaskakująco pozytywny. Choć autorzy remiksów skupili się tak naprawdę na niewielkiej liczbie utworów (zdecydowanie przeważa „Iskrzy, Iskrzy” i „Po Kostki”) to nie czuje się monotonii. Różnorodność stylistyczna, w jakiej umieszczono remiksowane kompozycje gwarantuje interesującą składankę i przekrój przez umiejętności polskich elektroników. A „Igloo” przekonuje, że są to umiejętności wcale niemałe.
Kaśka Paluch