fanusamurai-focusedmindGdy dawno temu natrafiłam na oficjalną stronę FanuSamurai i poznałam kilka jego utworów drum’n’bassowych i downtempowych, pomyślałam z nieukrywaną satysfakcją, że producent z Helsinek ma spore szanse na to, by wypełnić lukę jaką pozostawiła zmiana tzw. targetu przez Photek’a. Sam Janne powiedział mi zresztą, że Photek to jego inspiracja – i rzeczywiście jest to słyszalne. Przede wszystkim w „suchym” biciu perkusji, które ułożone jest w skomplikowane struktury, synkopy, ze wszelkimi zmianami tempa i akcentowania włącznie, rzecz jasna. Być może nie jest to jeszcze ten pułap co „Modus Operandi”, ale FanuSamurai ma jeszcze czas i szansę na to, by w tej materii dogonić swojego mistrza.
Przy okazji podsyłania mi swojego albumu, FanuSamurai wspomniał o komentarzach, jakimi obdarzyli jego muzykę artyści znani i lubiani. Znalazło się w nich słowo od Blu Mar Ten, którzy – podobnie jak ja wyżej – przyrównali Fina do Photek’a, jednak najbardziej moją uwagę przykuła bardzo pozytywna opinia Amona Tobina. I nic dziwnego, bowiem Fanu poza tym, że prezentuje imponujące rytmiczne mieszanki, wytwarza też mroczny, momentami jazzujący klimat, który przypomina mi bardzo wyraźnie dokonania Tobina z czasów Cujo i albumu „Adventures in Foam”. Do tego wszystkiego bliskie są mu „wschodnie klimaty”, bo w niektórych utworach wykorzystuje typową dla tamtych rejonów skalę, pojawia się też mantra w śpiewie alikwotowym. Mnie takimi smaczkami można kupić.

Z powyższych dwóch akapitów, bogatych w porównania i analogie, można wyciągnąć mylne wrażenie, iż FanuSamurai zajął się kopiowaniem stylu poprzedników i choć wychodzi mu to bardzo dobrze, to jest to tylko klon. Ale jak już powiedziałam – to mylne wrażenie. W jakiś sposób, mimo silnego wzorowania się na dokonaniach wspomnianych artystów, udaje mu się zachować swój rozpoznawalny styl – z pewnością duży wkład w to ma wszechobecny klimat downtempo, który przewija się przez cały album albo w utworach o wyłącznie chilloutowej konsystencji („Dreams are like water”), albo w tych z szybszym rytmem, okraszonym atmosferycznym tłem. A już takim przyziemnym znakiem rozpoznawczym są oczywiście brzmienia, których pewnym kanonem Fanu nieustannie operuje, eksploatując je bardzo dokładnie.

Wychodzi więc na to, że „Focused Mind” to silna inspiracja broken-beat’em Photka, mrokiem i emocjonalną grą Cujo, oklamrowanymi przez niezawodny Północny chłód. Różnie można ten krążek odbierać, moim zdaniem jednak killer parkietowy to to nie jest. Nie tańczyłabym do „Focused Mind” podobnie jak nie tańczę do „Modus Operandi” czy „Adventures…”. W tej muzyce dzieje się zbyt dużo ciekawego, by nie poświęcać jej maksymalnej uwagi. A FanuSamurai jest jednym z niewielu producentów zajmujących się tzw. inteligentnym jungle – co mnie trochę ratuje, dobrze bowiem wiedzieć, że jest jeszcze ktoś, kto wie jaktosięrobi.

Kaśka Paluch