Przedłużenie mojego ego
Ona – kobieta rozrywana, aktywna, on – nieco bardziej skryty, ale ostro działający na swoim polu. Oni – nazywani odkryciem, powiewem świeżości, przyrównywani do Portishead z jednej i Lamb z drugiej strony, nazywani „jedynym takim zespołem”. Dzieci wrocławskiej sceny muzycznej, własnych talentów i miłości do brzmień ciemnych i melancholijnych.
Natalia Grosiak to dziewczyna o głosie, nad którego nietuzinkową barwą łamią sobie głowy słuchacze, jak i wydawcy oraz muzycy. Wrodzona muzykalność i miłość do specyficznego typu utworów wokalnych wypchnęła ją z kręgów akademickich (Uniwersyet Wrocławski: Wydział Prawa oraz Filologii Słowiańskiej) wprost w ramiona Festiwalu Piosenki Studenckiej (od słuchacza do śpiewacza), a następnie – kolejnych muzyków. Z Dawidem Korbaczyńskim poznała się na warsztatach bluesowych, ale dopiero po kolejnych wspólnych warsztatach (tym razem jazzowych) postanowili zagrać razem. Początkowo Natalia pisała piosenki, a Dawid tworzył ich aranżacje. Z czasem skład powiększyszł się i tak powstało Mikromusic – zespół działający od 2002 roku. Od tego czasu kariera muzyczna Natalii Grosiak rozwija się dość prężnie – wokalistka i kompozytorka (a właściwie także poetka) użyczyła swego głosu Kanałowi Audytywnemu i Husky. Znana jest także w jednym z najbardziej cenionych (bo jednym z niewielu tego typu w Polsce) teatrów muzycznych – Capitol. Wystąpiła tutaj w musicalu Scat, czyli od pucybuta do milionera (z muzyką Leszka Możdżera) oraz Swing! Duke Ellington Show (obok m.in. Olgi Bończyk). Nic więc dziwnego, że jej głos jak i talent sukcesywnie rozwijają się – to właśnie w Capitolu zaczęła uczęszczać na regularne lekcje śpiewu. Dzięki działalności w tymże teatrze Natalia mogła zaprosić do nagrania jednej z piosenek Mikromusic samego Leszka Możdżera. Krótko mówiąc: piękny start.
O tym jak doszło do pierwszej konfrontacji Maćka Zakrzewskiego z Natalią media milczą. Jedno jest natomiast pewne: niepodważalnym mózgiem zespołu jest Maciek właśnie. To on zaplanował i dążył do stworzenia takiego a nie innego składu, który być może wydawałby się niemożliwy do zebrania. A jednak: elektronika, kwartet smyczkowy, sekcja perkusyjna, wokal, wizualizacje. Dziesięć (a na koncertach live: jedenaście) osób pomimo nieuniknionej różnicy zdań, problemów z czasem i przestrzenią stworzyło skład Digit All Love, który pierwszy koncert zagrał w zimie 2005 roku. I nie dziwi informacja, że nazwę wymyślił również pan Zakrzewski, który – jak sam się przyznaje w naszym wywiadze – postawił na małą zabawę angielskimi słowami i wyrażeniami. Tak więc mamy Natalię, piszącą piosenki i czarującą swoim głosem, Maćka – odpowiedzialnego za sample, loopy i inne elektroniczne szaleństwa, a pozatym będącego głową składu (we wszystkich możliwych aspektach tego określenia). A dalej smyczki, czyli profesjonalni muzycy z budzącym respekt wykształceniem: Bartek Bober – skrzypek filharmoniczny, Ola Kwiatek – skrzypaczka tatru Capitol, Rafał Zalech – świeżo upieczony altowiolista i jego szkolna koleżanka – wiolonczelistka Ola Kończak. Jeszcze bardziej budząca respekt jest tak zwana sekcja rytmiczna, choć to bardzo ogólne określenie, z DAL grają bowiem muzycy z Miloopy: Radek Bednarz (Bond), Michał Muszyński (Mush) i Wojciech Orszewski (Mont-R). Całość tego muzycznego ogromu wieńczą wizualizacje autorstwa Toyotaka Ota (współpracownika także L.U.C.’a, oraz założyciela serwisu www.wroclawweekly.pl). Tak duży skład zespołu ogranicza niestety możliwości koncertowe (odpadają najpopularniejsze ostatnio kluby), z drugiej jednak strony – występ w sali teatralnej ma swój nipowtrzalny, specyficzny klimat.
Praca nad debiutanckim albumem – zatytuowanym po prostu Digit All Love (Open Sources, 2007) odbywała się w dość specyficzny sposób. Partie kwartetu smyczkowego nagrano w Krakowie, perkusję i wokal – w Warszawie, a gitary, basy i elektronikę – we Wrocławiu. Cząstki albumu krążyły zatem po prawie całej Polsce, a nawet Londynie (mastering). W końcu: udało się.
Od samego początku mamy do czynienia ze swoistymi retrospekcjami klasycznego trip-hopu zaadaptowanego na współczesne warunki z pewnymi subtelnymi, oryginalnymi smaczkami. Podobnie jak w Portishead brzmienie smyczków podnosi ciśnienie, podobnie jak pani Gibbons, Natalia Grosiak, manieruje swój wokal wprowadzając go na płaszczyznę pewnej psychodelii i nademocjonalności.*
Jak wiadomo: płyta=dyskusja. DAL działało już z górą dwa lata, kiedy dostaliśmy efekt ich pracy opakowany w gustowny digipack. Sami muzycy wzruszają ramionami pytani o „zaszufladkowanie” do trip-hopu. Zdania są podzielone, jednak charakter, brzmienie, emocje, jakie wzbudza ta muzyka, a przede wszystkim: inspiracje i wzorce, z jakich czerpał zespół (Portishead, Massive Attack) wskazują na to, że ziarno trip-hopu zostało tu zasiane. Może paść także pytanie na temat języka, teksty piosenek w większości są bowiem angielskie. Nie można jednak zapomnieć o pięknym Matulu, utworze utrzymanym w stylistyce pieśni ludowej, oraz innych piosenek (choć nie z repertuaru DAL) napisanych przez Grosiak w naszym ojczystym języku. Wokalistka przyznaje, że język angielski stwarza lepsze możliwości – tak czysto muzyczne, jak i marketingowe (otwarcie na publiczność z całego świata) zespół nie zamyka się jednak na inne języki, w jakich mogą powstać teksty kolejnych utworów. W promocji albumu pomógł także teledysk do Candy Castle stworzony przez etatowego VJa zespołou – Toyotaka Ota.
Digit All Love koncertuje zarówno we Wrocławiu, jak i innych miastach Polski oraz zagranicą (w 2007 roku wystąpili m.in. w Budapeszcie). O materiale do nowej płyty Zakrzewski mówił już ubiegłej jesieni, więc pozostaje cierpliwie czekać.
Jadwiga Marchwica
Linki: Oficjalna strona zespołu
Myspace zespołu
Myspace Natalii Grosiak
Oficjalny kanał Youtube zespołu