Jedną z moich słabości na płaszczyźnie muzycznej, jest zamiłowanie do ciężkich, psychodelicznych, “trip’owych” czy – jak to określił pewien mądry człowiek – “heroinicznych” klimatów dźwiękowych. Jeśli kompozycje są dobrze przemyślane i nagrane – znakomicie. Ale jeśli do tego jeszcze potrafią wytworzyć wokół siebie niepokojącą, enigmatyczną, intrygującą i może nawet trochę przygnębiającą otoczkę – jestem zachwycona. I dokładnie taką atmosferę dawkuje nam Different State na “More than Music”, najnowszej propozycji z Requiem Records.
Uwagę przyciąga już pierwsza kompozycja, ciężkim beat’em i ciężkim wokalem (czy bardziej melorecytacją), które sugerują, że podróż po albumie będzie trudna – jednak w pozytywnym znaczeniu tego słowa (co brzmi może nieco paradoksalnie, ale prawdziwie). Jest to oczywiście sugestia słuszna. Za pomocą industrialnych efektów, molowych lub dysharmonicznych współbrzmień, etnicznego echa, głębokiego basu i ogólnego zwrotu w stronę niskich tonów, Different State – profesjonalnie – wciąga słuchacza w sam środek muzycznej paranoi. Ach, czegóż chcieć więcej?
Pomijając już kwestię całej pozamuzycznej części z historii powstawania tegoż albumu (mówiąc krótko, muzyka jest tu walką z narkotycznym rozbiciem), dochodzę do wniosku, że “More than Music” może być świetną ilustracją do zmagań z jakąkolwiek mroczną stroną psychiki człowieka. Z tego względu właśnie trudno nie zgodzić się z tytułem, który – jak rzadko kiedy – jest naprawdę adekwatny do zawartości krążka, nasyconej emocjami, uczuciami i wrażeniami.
To muzyka dla tych, którzy nie mają przeciwskazań do oddziaływania dźwięku na psychikę. Dla tych, którzy nie boją się zmęczenia brzmieniem, koncepcją, atmosferą. I dla wszystkich koneserów ponadprzeciętnych elektronicznych produkcji na światowym poziomie.
Kaśka Paluch