„To opowieść o ludziach, którzy skaczą z samolotu i nagle – pomiędzy niebem a ziemią uświadamiają sobie, że nie mają spadochronów. Film opowiada o ich drodze w dół – do momentu kiedy ich ciała uderzają o ziemię. ” (Darren Aronofsky)
Książka Huberta Selby’ego Jr. Film Darrena Aronofsky`ego. Ścieżka dźwiękowa Clinta Mansella. Trzy fenomenalne wzajemnie zazębiające się dzieła sztuki, które ukazują koszmar nałogu, dramat uzależnionych i prywatne piekło każdego z czwórki głównych bohaterów. Odwiedzają nas i wchodzą do naszego mniej lub bardziej poukładanego życia w brudnych butach, by w nim zamieszać, wywrócić wszystko do góry nogami i zostawić wstrząśniętego i zdezorientowanego odbiorcę. Każde z nich jest w fascynujący sposób nowatorskie i pełne mrocznego niepokoju…
Mówiąc o ścieżce dźwiękowej, nie sposób jest nie napisać paru słów o samym filmie i odwrotnie. „Requiem for a dream” to genialny film Darrena Aronofsky`ego (twórcy „Pi”) opowiadający o ludziach, którzy, szukając miłości i spełnienia, trafiają w swoim życiu na chorobliwe uzależnienia, od słodyczy i oglądanie telewizji po narkotyki. I tak w błędnym kole powoli opadają na samo dno 4 postacie z Coney Island: Harry, dealer narkotyków, jego dziewczyna Marion, matka Sara i najlepszy przyjaciel – Tyrone. Film w wersji Aronofsky`ego staje się kompletnym dziełem sztuki, na które składają się nie tylko przejmujące kreacje aktorskie, ale także gorączkowe zmontowanie, eksperymentowanie w środkach wyrazu poprzez zwiększanie lub spowalnianie tempa, dzielenie ekranu, ożywianie przedmiotów i wreszcie eksperymentatorska, przepiękna i niepokojąca jak sam film muzyka. Podczas trwania tego hipnotycznego obrazu zmieniają się nie tylko bohaterowie, ale także my sami…
Duet Aronofsky&Mansell staje się powoli instytucją. Soundtrack do „Requiem for a dream” jest drugim wspólnym projektem obu panów, którzy współpracowali już przy okazji tworzenia genialnego „Pi”. Wtedy też poznaliśmy, czym jest prawdziwa, pełnokrwista ścieżka dźwiękowa, która na dodatek balansuje w trip-hopowych klimatach. Ta płyta, przepełniona elektronicznymi akcentami, jest jednak skierowana także do wielbicieli muzyki akustycznej, a to za sprawą Kronos Quartet, nowatorskiej kapeli z 30-letnim stażem. I powstało dzieło pełne ekspresji, płaczące, przenikliwe i mroczne, a żeby było ciekawiej dostrzeżone i nagrodzone Online Critics Society.
Gdyby muzyka była świątynią, ten soundtrack musiałby mieć swoją kapliczkę. Jest fenomenalnym zbiorem utworów ilustrujących za pomocą dźwięków to, co Aronofsky osiągnął z pomocą obrazu. Płytę, jak sam film, podzielono na trzy części: Summer, Fall i Winter. Każda z nich zawiera miniaturki muzyczne, w których co jakiś czas przewija się kilka tematów muzycznych, a wśród nich ten najgenialniejszy, niespokojny i smyczkowy, który otwiera album. I tak pozostaje do końca, raz agresywne, raz wyciszone elektroniczne podkłady zespolone z płynącymi smykami , z ukrytym w sobie pięknem hipnotyzują słuchacza i omamiają odbiorcę z tym samym szaleństwem co film. Malowniczy surrealizm i niemała psychodelia oddaje najlepiej to, czym jest artystyczna symbioza. Dzieło, które jak mało które ukazuje milenijne niepokoje (pochodzi bowiem z roku 2000) i, jak na muzykę ambitną przystało, niesie przesłanie: niewygodny, mroczny, okrutny, brutalny, a wręcz miażdżący krzyk. Zdezorientowani i oszołomieni słyszymy kojące dźwięki znad plaży, które wyrywają nas z tego niemal godzinnego transu, mówiąc: „To już koniec”.
Materiał jest sugestywny dzięki swojej narkotyczności, ma w sobie coś w rodzaju muzycznego odlotu, ale w wersji bardzo wrażliwej i wysublimowanej. Nie zastępuje obejrzenia samego filmu, ale jest jego nieodzownym elementem, współgra z obrazem przez cały czas jego trwania. I tak jak widzimy ostatnie ujęcia z Requiem, i tak jak słyszymy ostanie dźwięki dopływające z głośników, zostajemy zdruzgotani z krzątaniną własnych myśli i rozmyślamy, chłoniemy jeszcze przez wiele godzin. Paradoksalnie sam film i ścieżka do niego nagrana są narkotykami, a uzależnienie od nich jest gwarantem niewyobrażalnie pięknych genialnych doznań artystycznych, a z drugiej strony okazją do przeżycia wraz z bohaterami makabrycznego koszmaru, który sprawi, że nasze dni pokryje niepokojąca noc płynących migawek i dźwięków, która już nigdy nie wydostanie się z naszych dusz…
Rafał Maćkowski (el.greco)