chemical-pushTo, że zespół Chemical Brothers zawsze wybijał się przed szereg grzecznie stojących twórców muzyki elektronicznej i klubowej, jest już chyba prawdą wyższą. Przez wiele lat panowie zdążyli wypracować swój niepowtarzalny styl, który oczarował także mnie. Jednak to, że muzyki Brytyjczyków nigdy nie kochałem miłością ślepą, pozwala mi obiektywnie podejść do ich najnowszej, również bardzo ciekawej produkcji.
11 lat, 8 milionów sprzedanych albumów na koncie, dwaj faceci z piątym krążkiem – tak The Chemical Brothers wyglądają w liczbach, ale nie na tym powinniśmy się skupiać. Pod lupę bierzemy bowiem jedno z ważniejszych wydarzeń muzycznych początku nowego roku – „Push The Button”. I cóż mogę powiedzieć po pierwszym przesłuchaniu? „Prawie nic”. Natomiast z perspektywy czasu wiem, że do nowego krążka po prostu trzeba się przekonać, bo album jest naprawdę dobry – właśnie to słowo będzie niejako przekleństwem nowego LP; „Push The Button” nie jest zły albo słaby, z drugiej strony nie jest też fantastyczny. To po prostu porządnie oszlifowana godzina ciekawej elektronicznej muzyki.

Cały materiał możemy podzielić na dwa fronty – jeden hip-hopowy, drugi bardziej rockowy, a to ze względu na rzeszę współpracowników towarzyszących przy tworzeniu płyty. Na jednym biegunie możemy ustawić raperów: Q-Tip’a, Tim Burgess’a oraz Anwar Superstar (brat Mos Defa), zaś po przeciwległej stronie Kele Okereke i Magic Numbers. Taka różnorodność sprawi zapewne, że wielu osobom do gustu przypadnie chociaż pare utworów… Na dzień dobry „Galvanize” – kompozycja ciekawa, dosyć interesująca, którą wybrano na pierwszy singiel. Najlepsze jednak dopiero przed nami. Prawdziwi Chemical Brothers zaczynają się od 3 numeru – „Believe”, niewątpliwie jednego z ciekawszych duetów na płycie, bo głosu użycza tu wspomniany już Kele Okereke z Bloc Party. Utwór zgrabnie połączono z najpiękniejszą pozycją całego muzycznego menu. „Hold Tight London” z gościnnym udziałem Anny Lynne jest kompozycją miękką, dopieszczoną, przyprawiajacą o ciarki na plecach. W całym dorobku muzycznym braci niełatwo jest znaleźć piosenki, które mogłyby konkurować z tą perełką. Proszę uprzejmie, aby ominęli ją Ci, którzy nie mają czasu, by wysłuchać jej przynajmniej 5 razy… Potem mamy do czynienia z muzyczną sinusoidą, panowie to wzlatują, to lekko obniżają poziom, by wylądować na Ziemi wraz z ostatnimi dźwiękami „Surface To Air” i mimo, że mamy za sobą lekkie turbulencje, to trzeba przyznać, że Tom i Ed umiejętnie poprowadzili nas przez cały czas trwania swojej nowej propozycji.

Myślę, że dokonania artystyczne Chemical Brothers można przedstawić jako różę wiatrów, której centrum stanowią dwie pierwsze płyty, zaś kolejne produkcje udają się w zupełnie innych kierunkach. „Push The Button” nie różni się w tej kwestii i również odchyla się od tego, co duet dotychczas oferował. Jednak nawet jako zwolenników produkcji Brytyjczyków sprzed dobrych paru lat mogę śmiało polecić tę chemiczną terapię dźwiękami i zachęcić każdego do naciśnięcia guzika.

Rafał Maćkowski (el.greco)