burialNigdy nie lubiłem Sound Forge’a. Program, który u wielu użytkowników zyskiwał uznanie, dla mnie był po prostu zbyt mało intuicyjny. Próbując zrobić w nim najprostszą rzecz, bardzo szybko rezygnowałem, mecząc się przy obsłudze prostego, jak mogłoby się wydawać, interfejsu. Do tego efekty dźwiękowe dostępne w programie nie zadowalały mnie w wystarczający sposób. Było to dość dawno. Mógłbym spróbować do niego wrócić po latach – w końcu technika poszła do przodu. Mimo wszystko zostawiłem go, rzucając się w ręce konkurencji. I kto wie, może postąpiłem właściwie – stwierdzam po zaznajomieniu się z nowym albumem brytyjskiego producenta, znanego jako Burial.
Jest on jednym z tych wykonawców, o których albo wie się cokolwiek, albo nie wie nic. Pojawił się dość nieoczekiwanie, zupełnie tak, jak gatunek muzyki, który reprezentuje – dubstep (choć niektórzy mówią, iż jego brzmienie nie jest typowe dla tego stylu). Utwory z jego debiutanckiej płyty wywoływały u mnie zmienne nastroje – z jednej strony niedosyt, a z drugiej całkowite pochłonięcie przez muzykę. Wieść o jego nowym wydawnictwie – „Untrue” – wywołała u mnie zaskoczenie. Wraz z newsem o nowym krążku pojawił się minimix nagrany przez odkrywcę Buriala, Kode9. Przyznam, że najpierw miałem opory, żeby go przesłuchać (bo to tak jak poprosić kolegę, aby zrobił spoiler filmu, na który się czeka). Już po przesłuchaniu poczułem lekki niepokój – o ile pod względem motywów, użytych wzorców perkusyjnych oraz brzmień, Burial zachował swoją rozpoznawalność, o tyle wykończenie płyty pozostawiało coś do życzenia (a docierały do mnie sygnały, iż utwory w takiej właśnie formie będą na płycie). Na szczęście gdy usłyszałem pierwszy (po intro) utwór, wszystkie obawy zniknęly.

Dobra wiadomość – brzmienie Buriala jest takie, jak powinno być. Odpowiednio brudne, tajemnicze, przynoszące specyficzny dreszczyk emocji. Bit w większości utworów jest bardziej two-step’owy niż dubstep’owy, nie jest aż tak mocno połamany jak na poprzednim albumie. Jednak odpowiednio wyselekcjonowane werble poprawiają odbiór. Co ciekawe, w brzmieniu perkusyjnym słychać szczęk mieczy (prawdopodobnie samurajskich – czyżby inspiracja Photkiem?), łuski upadającej na ziemię czy zapalniczki. Dodatkowo producent pokusił się o nieznaczne rozszerzenie swoich samplowanych instrumentów – przywodzą na myśl jakby orkiestrę i chór, słychać też pianino (szczególnie w ambientowcyh częściach płyty), gdzieniegdzie przebija się syntezatorowe pady i stringi (brakuje mi trochę tej dub’owej „pikawy”, którą wykorzystywał na swoim debiucie do odgrywania motywów przewodnich), opierając na nich samplowany wokal. Tutaj również nastąpił pewien progres w stosunku do poprzedniego albumu – wcześniej wykorzystywał tylko częściowe frazy, tutaj samplowane są całe linijki tekstu, przepuszczone przez filtry (głównie dolnoprzepustowe, tworząc w ten sposób mała imitację brzmienia lo-fi) i odpowiednio podwyższane/obniżane, tak żeby nie gryzło się z linią melodyczną tła i basu. A bas jest jednym z tych elementów, które potęgują ten swoisty niepokój podczas słuchania tej płyty. Szczególnie jego brzmienie zasługuje na zwrócenie uwagi w takich utworach jak „Etched Headplate” czy tytułowym „Untrue” (do tej pory zastanawiam się, w jaki sposób uzyskał taką głębię). Szczególnie w tym utworze na samym początku ciężko mi było złapać motyw przewodni – mimo wszystko uszy uchwyciły go bardzo szybko. A całość jest miejscami okraszona szumami różnego pochodzenia – od winylowych trzasków, po dźwięki natury (deszcz, ogień). Uwagę zwracają również efekty dźwiękowe – szczególnie, że ich obecność znacznie pogłębia klimat po to, aby po chwili zniknąć wraz z rozpoczęciem nowego taktu (w szczególności tam, gdzie słychać wokal). A wszystko to posiada bardzo specyficzne brzmienie.

Burial czasami lubi uspokoić słuchacza jeszcze bardziej i wlać w niego więcej lęku, przykryć dodatkowym kocem uszytym z tajemnicy. Tak jak na poprzedniej płycie, tak i tutaj umieścił trzy krótkie ambientowe utwory. Jest to w pewnym sensie nawiązanie do tych z debiutu – „Dog Shelter” bardzo kojarzy mi się z „Night Bus”, a „UK” – z „Forgive”. Ale żeby nie było aż nadto depresyjnie, częstuje słuchacza małą próbką optymizmu, o czym można się przekonać, słuchając „Etched Headplate”, czy „Shell of Light” (polecam szczególnie końcówkę – kolejny ambientowy smaczek). Niektórzy słuchacze albumu mogą odczuwać niedosyt, związany z tak małą ilością tych pozytywniejszych kawałków. Prawdopodobnie umieszczenie bardzo pięknego i nastrojowego „Unite” (zawartego na kompilacji „Box of Dub”) wypełniłoby tą lukę (której ja, mimo wszystko, nie odczuwam).

O ile początek płyty, tak jak wspomniałem wyżej, przynosi dobrą nowinę i pierwszych trzech utworów słucha się z dużym zainteresowaniem, o tyle po pierwszym ambiencie czuć, że kolejne kompozycje są wprawdzie niezłe, ale już nie tak intrygujące. Wspomniany już motyw z „Etched Headplate” jest, niestety, nieco męczący – w trakcie słuchania mam wrażenie, iż utwór się zapętlił (być może to wina tego, iż nie ma żadnych przerw w bicie). Duch zapętlenia nawiedza również „Homeless”, a jakby tego było mało, Burial naładował za dużo dźwięków, szczególnie dotyczy to wokali. Utwór nie posiada też jako takiego zakończenia – fade-out to niezbyt udany pomysł, szczególnie, że wyciszenie następuje zbyt szybko – patent jak ze sklepu internetowego. Po przesłuchaniu pozostaje tylko wrażenie, iż Burial nie miał konkretnie sprecyzowanego pomysłu na ten utwór. A szkoda – bo przecież zaraz po nim jest bardzo dobry, ambientowy „UK” (w którym też, nie wiedzieć czemu, umieścił ten sam patent z fade-out’em). Wrażenie posiadania pomysłu, ale braku jego rozwinięcia przechodzi na ostatni utwór – „Raver”. Pady w porządku, wokal całkiem dobry, ale kiepski bit (poza brzmieniem werbla). To, czego nie mogłem znieść, to banalne „plumkanie” nijak nie przystające do wymienionych wyżej padów. Trochę szkoda, że właśnie taki utwór został wybrany na zakończenie – może jednak lepiej by było umieścić „Unite” ?

Jakbym miał stawiać płycie ocenę w skali szkolnej, dałbym czwórkę z plusem. Na tę, całkiem dobrą ocenę ma również wpływ to, co napisałem na początku recenzji. Rezygnując z Sound Forge’a, być może ustąpiłem miejsca Burialowi, który wykorzystuje ów program w całości do składania swoich utworów. I robi to naprawdę znakomicie – fakt ten robi szczególne wrażenie, gdy słyszymy bit, tworzony bez wykorzystania sequencera. Można zatem stwierdzić, iż utwory te posiadają pewien czynnik ludzki, zwany niedoskonałością (ręczne umieszczenie dźwięku bębna w określonym miejscu w czasie jest okraszone błędem, mniejszym lub większym). Czytałem też gdzieś, że niektórzy DJ’e miejscami mają problemy z odpowiednim zmiksowaniem utworów Buriala w swoich setach. I może właśnie ta niedoskonałość ma wpływ na odbiór utworów z obu płyt Buriala – nie są one całkowicie zautomatyzowane. I najprawdopodobniej ta niepełna automatyzacja ma swój udział w słuchania płyt tego brytyjskiego wykonawcy – płyt, których słucha się z wielką przyjemnością.

Bartosz „Basebox” Posiadała