bocIn A Beautiful Place Out In The Country” to tylko ep-ka, ale, moi drodzy, jaka ep-ka! Płyt(k)a wydana w roku milenijnym jest godnym i śmiałym następcą rewelacyjnego „Music Has The Right to Children” i ukazuje nieco odmienne oblicze nie tylko samego duetu, ale całej wytwórni Warp. To właśnie tutaj panowie Sandison i Eoin osiągnęli mistrzostwo w malowaniu muzycznych krajobrazów…

Pierwszym etapem naszej wędrówki jest „Kid For Today” – idealny na wejście. Z pozoru nieśmiała i spokojna kompozycja rozwija się po pewnym czasie i płynie rozmarzona przez liczne zakątki-smaczki. Na zakończenie zostaje nam tylko pragnienie, by oddychać tym samym powietrzem co sam utwór. I właśnie kolejny track, „Amo Bishop Roden”, zdaje się brnąć przez kolejne magiczne 6 minut jednym tchem, by ustąpić miejsca tytułowemu „In A Beautiful Place Out In The Country”, najbardziej hipnotycznemu i przeszywającemu, na którym słyszymy dziecięcy śmiech i w bardzo indywidualny sposób zsamplowany wokal. Numer ginie gdzieś w zaciszu, z którego po chwili powraca minimalistyczny i wzruszający „Zoetrope”. I nagle, ni stąd ni zowąd, materiał dobiega końca.

„In A Beautiful Place Out In The Country” to przede wszystkim czteroetapowy flirt z przyrodą i harmonią. Na żadnej ze znanych mi dotąd płyt nikomu nie udało się tak perfekcyjnie zamknąć w muzyce powietrza, mroźnej świeżości, rozmarzonej atmosfery snu, dzięki której swobodnie unosimy się i wybieramy w niedługą podróż gdzieś za miasto, w jakieś urokliwe miejsce. Jest przy tym chłodno-elektronicznie, a prezentowane tu ambientowe klimaty zyskują zupełnie nowe oblicze. Nigdzie nie znajdziecie tak idealnego przyrządu do muzycznej inhalacji jak właśnie ta epka. Gorąco polecam.

Rafał Maćkowski (el.greco)