architekturJazz, downtempo, dub – ile to już razy przywoływaliśmy te nazwy na łamach naszego portalu? Jak widzicie, wciąż nam mało. Kolejną okazją do wsłuchania się w te brzmienia właśnie w takiej konfiguracji jest nowość w katalogu Burning Bowl Records. Mowa o pierwszym krążku w dorobku obiecującego muzyka ukrywającego się pod pseudonimem Architektur, dla którego leniwa elektronika wcale nie kojarzy się z przeżytkiem, nudą i wtórnością.

Mimo, że „Travelogue” to jego pierwszy longplay, dosyć trudno pisać mi o Architektur jak o debiutancie. To jedna z tych osób, które z muzyką są związane od zawsze. Od wielu lat regularnie występuje, prowadzi audycję radiową i tworzy dźwięki na potrzeby filmów. Ostatnio wypróbował swoich sił w tworzeniu kompilacji. Może właśnie dlatego wyznacznikiem „Travelogue” jest zaskakująca dojrzałość i profesjonalizm w tworzeniu muzyki.

Propozycja Architektur to przede wszystkim nadanie blasku chilloutowym rytmom, które na przełomie wieków wyprodukowali Kruder & Dorfmeister czy też Thievery Corporation. Rzecz jasna sam muzyk nie czyni tego ani lepiej, ani w sposób bardziej odkrywczy, ale efekt finalny – błogie rozluźnienie słuchacza – udaje mu się jak najbardziej osiągnąć. Album nagrany został tak po prostu, bez silenia się na odkrywanie nowych obszarów, za to w oparciu o znane zagrania. Wyśmienicie dobrane jazzowe, a rzadziej swingowe sample, tworzą punkt wyjścia do przyjemnych tematów muzycznych. Na motyw przewodni wysuwa się Wiedeń: z jednej strony chilloutujący, w sam raz na spacer w ciepłe popołudnie, z drugiej zaś dubowy, nastrojowy, wydobywający się wprost z tuneli metra. Ten stylistyczny koktajl w połączeniu z ciekawym brzmieniem i produkcją na wysokim poziomie owocuje bardzo dobrym materiałem. Fakt, te brzmienia raczej Was nie zaskoczą, ale warto dobrze się w nie słuchać i dostrzec drzemiący w nich potencjał.

Ta płyta ma jedną poważną wadę: została wydana parę lat za późno. Pisząc w ten sposób, nie mam na myśli tego, że zawarta na niej muzyka trąci myszką lub jest kalką brzmień downtempowych tuzów. Po prostu boję się, że Architektur będzie mieć utrudnione zadanie z dotarciem do szerszego grona słuchaczy, którzy mają prawo czuć przesyt taką muzyką. A szkoda, bo jego debiutancki album to jedna z przyjemniejszych rzeczy, jakie ostatnio recenzowałem. Może warto więc zaryzykować i jeszcze raz zakosztować leniwego downtempo?

Rafał Maćkowski