Moje pierwsze zderzenie z „tą niesamowitą dziewczyną” to jesień 2007 roku, kiedy to An On Bast supportowała nie kogo innego, jak samego Deadbeata. Co prawda mnie na wspomnianym koncercie nie było, ale redakcyjny kolega tak długo i intensywnie zachwycał się młodą artystką, że z ogromnym zaciekwieniem wsłuchałam się w album „Happy-Go-Lucky”. I okazało się, że An to absolutny strzał w muzyczną dziesiątkę.

anonbast

Posypały sie zachwyty, popularnym stało sie określenie wielce trafne: „Pierwsza Dama Polskiej Elektroniki”, Ania z dnia na dzień zawładnęła naszymi głowami i głośnikami. O jej „Delicate Synthetic Music” (delikatna muzyka syntetyczna) zawrzało na forach, bardzo ucieszyło nas także, że An weźmie udział w krakowskich imprezach Red Bull Music Academy (w 2006 roku Anna została zaproszona RBMA do Melbourne).

Mała podróż w czasie: Czteroletnia Ania, w poznańskim mieszkaniu, pod czujnym okiem babci, wspina się do pianina próbując wydobyć z niego pierwsze melodyjki. Jako nastolatka nie wie jeszcze czego tak naprawdę chce od życia, ale wytrwale szuka. Studia prawnicze nie są najlepszym wyborem, na szczęście z pomocą przychodzi jej filozofia. To właśnie wielcy myśliciele, jak Henri Bergson, inspirują ją do dzisiaj. Choć nigdy nie była uczennicą żadnej szkoły muzycznej (jedynie ogniska muzycznego i wytrwałym samoukiem), to właśnie na muzyczną twórczość padł jej wybór. I może właśnie dzięki wszchstronnym zainteresowaniom, cichemu niezdecydowaniu wieku dojrzewania, różnorodnym zajęciom, jakich się podejmowała, jej muzyka nie jest dziś jednoznaczna i banalna. Przesiąknięta filozofią, delikatną tanecznością, słowami zamkniętymi w dźwiękach – urzeka i zastanawia. Jak Ania sama przyznaje, filozofia Bergsona – pełna muzycznych metafor i sformuowań – wpłyneła na kształt jej poszukiwań dźwiękowych, kształt samego brzmienia jej muzyki. I tak jak filozofowie czy filozofujący pisarze (np. Herman Hesse) wciąż zmieniają kształt swoich myśli, wciąż szukają nowych sformuowań, tak i ona wciąż szuka i odnajduje różnorodne brzmienia, dźwięki.

Proces rozwoju jej muzyczngo „ja” to właściwie samotna droga i ciągłe poszukiwania. Pomimo, iż początkowo swoją muzyczną karierę widziała bardziej barwach grunge’u, to kolejne etapy życia zadecydowały, iż to jednoosobowy projekt elektroniczny będzie tym, co w pełni ją wyrazi. Można by powiedzieć: od klasyki do elektroniki. Bo początkowo byly proste utwory fortepianowe znanych kompozytorów klasycznych (jak Mozart), potem brudne, gitarowe granie Nirvany i jeszcze brudniejsze Pearl Jam’u, a na końcu całkiem juz brudna, ale jakże odmienna w swym brzmieniu i wyrazie elektronika Autechre. Na 2003 rok datuje początek swojej przygody z elektroniczną kompozycją: Anna Suda z pod poznańskiego miasteczka zmienia się w An On Bast.

Można bez wątpliwości uznać, że dźwięki to jej głowa, a jej głowa to dźwięki. Tkwi w nich cały dzień, nawet zajmując sie tym, czym zwykli śmiertelnicy (tak tak, bywa że je, chodzi do sklepu, a nawet śpi!) – wciąż o nich myśli. To chyba domena większości kompozytorów tego typu muzyki, zwłaszcza zakochanych w ambiencie. Ania to co prawda twórca nie tylko ambientowy, choć zdarza sie i tak. Wszystko nagrywa sama: mówione teksty, linie melodyczne generowane elektronicznie, bity. Sama nagrywa też oczywiście dźwięki „z zewnątrz”. To chyba dzięki temu właśnie każda jej kompozycja tworzy zamkniętą kulę barw: zrozumiałą i logiczną.

Rok 2006 to rok zdecydowanie przełomowy ze względu na trzy, jakże ważne dla muzycznego twórcy, wydarzenia. Po pierwsze: debiutancki album „Welcome Scissors”, wydany z kosztów własnych, sił własnych i zaparcia własnego. Ale, jak An sama przyznaje, to jest coś, czego kompozytor potrzebuje, żeby ruszyc z miejsca. Zamknięty projekt, którego zrealizowaniu podporządkowuje sie swoje życie. I dobrze. Po drugie: drugi album, wydany już we wrześniu „Happy-Go-Lucky” przez polski Etalabel. A po trzecie: udział w Red Bull Music Academy w Melbourne. Można powiedzieć: dobry rok.

W miarę rozpowszechniania muzyki An On Bast w naszym kraju, jak i za jego granicami, posypały sie propozycje wystąpień w klubach i nie tylko. Dziś możemy dość często usłyszeć specyficzne sety Anny podczas koncertów, także saportujące gwiazdy zagraniczne. DJka i kompozytorka nie dała o sobie zapomnieć. W maju 2007 roku porozmawiać z nią mogliśmy podczas krakowskiej części Red Bull Music Academy, gdzie An wzięła udział w swoistej konferencji w Bunkrze Sztuki, a wieczorem usłyszeliśmy nowy, jeszcze ciepły materiał muzyczny na koncercie w klubie Błędne Koło. W czerwcu ukazał się nowy album, będący dzieckiem An On Bast i Allca’i (skrzypce) – „Parts of Broken Glass in My Mouth”. Krążek wydał młody label Mind Twisting Records, promujący muzykę elektroniczną, a zwłaszcza kreatywne formy ekspresji. Jak na dotychczasowe poczynania panny Sudy, ta płyta była lekkim zaskoczeniem, a na pewno zupełnie nową propozycją wśród jej dotychczasowych dokonań. A to właśnie ze względu na współpracę ze skrzypaczką i dość znaczącą rolę, jaką otrzymał akustyczny instrument w materiale płyty.

Zima 2008 roku to jak narazie ostatni dłuższy przystanek muzycznych wydawnictw artystki. Wówczas to An On Bast zabiła słowa, a dokładniej dzięki Rednetic Records wydała trzeci pełny, solowy album: „Words Are Dead”. Twórczość poznańskiej producentki kojarzona jest też z namiętnym wykorzystywaniem cytatów – słownych bądź muzycznych i odważnymi kolaboracjami – jak niedawna płyta nagrana ze skrzypaczką Allca. Na swojej najnowszej EPce An On Bast zdaje się przynajmniej połowicznie zerwać z tymi „stereotypami”. Sam tytuł – „Words Are Dead” – może w pewnym stopniu odzwierciedlać brak wspomnianych cytatów. Trudno ukryć, że w tym materiale nie pada ani jedno słowo, An On Bast nie wykorzystuje też „pozaelektronicznych dekoracji”, jak smyczki Thomasa Newmana na „Happy-Go-Lucky”. Muzyka na „Words Are Dead” jest bliższa raczej atmosferze jej pierwszej płyty „Welcome Scissors”. A przy tym to kontynuacja klimatu delicate synthetic music, do jakiego artystka zdążyła nas już przyzwyczaić.*

Zastanawiam się, czy całą sylwetkę artystczną Anny Sudy da się jednoznacznie podsumować. Kiedy poznacie ją osobiście zobaczycie pełną wigoru, życia, radości młodą dziewczynę o niezwykłych zainteresowaniach i ogromnej wiedzy z różnych dziedzin. Kiedy posłuchacie jej muzyki, zatopicie sie w spokojnych, tajemniczych dźwiękach, czasami zaskakujących, jak ich twórczyni.

Jadwiga Marchwica

Linki:

Strona główna An On Bast
Oficjalny Myspace
Nasz wywiad
Nasze recenzje: Welcome Scissors
Happy-Go-Lucky
Parts of Broken Glass in My Mouth
Words Are Dead

Cytat pochodzi z recenzji Kaśki Paluch, 80bpm.net