Stereo MC’s to zespół nie do podrobienia. Wypracowali własny i tak bardzo charakterystyczny styl, że stali się ikoną muzyki, szczególnie za sprawą albumu „Connected”, który w swoim czasie osiągnął ogromny sukces. Gdzieś między hip-hopem, acid jazzem i trip-hopem wytworzył się nowy gatunek, który można nazwać po prostu: Stereo MC’s. Na scenie są nie do pokonania. Polacy będą mogli przekonać się o tym już niedługo, bo we wrześniu na festiwalu Tak Tak Summer of Music. Dzięki uprzejmości organizatorów imprezy, mogliśmy zamienić parę słów z Nickiem, Djem grupy i wsłuchiwać się w jego brytyjski akcent.

Kaśka Paluch: Cześć, jak samopoczucie?

Nick (Stereo MC’s): Bardzo dobrze, tylko strasznie tu gorąco.

Tu też (śmiech) przejdę od razu do pierwszego pytania, które jest, jak się możesz domyśleć, na temat albumu „Paradise”. Zacznę od tego, że jestem fanką… wielką fanką albumu „Connected”, który sprawia na mnie wrażenie nieco niepokojącego, „brudnego”, trochę melancholijnego. A „Paradise” jest dużo bardziej optymistyczny, zupełnie inny. Dlaczego tak?

Hm… nie wiem! (śmiech) Tak po prostu wyszło (śmiech). Mam na myśli, że kolejne nagrania nie mogą być takie same. Według mnie jest taka sama różnica między „Deep down & dirty” i „Connected”, jak między tymi albumami i „Paradise”. A następny album, który wydamy w przyszłym roku, będzie z kolei różnić się od „Paradise”, kompletnie.

Ale nigdy jeszcze nie nagraliście tak, powiedziałabym, optymistycznie brzmiącej płyty jak „Paradise”… to mnie zastanawia.

Może byliśmy po prostu bardziej szczęśliwi (śmiech). Ale następny album już taki nie będzie…

Ok, sprawdzę to (śmiech). Przeczytałam, że Stereo MC’s jest zespołem, którego twórczość jest bardzo podatna na otoczenie, na to, co się dzieje dookoła. Biorąc pod uwagę czasy obecne, co może znaleźć się na następnej płycie?

Powiem tak: dużo życia. Wpływają na nas wszystkie te emocje, które towarzyszą nam na co dzień. Kiedy wychodzisz, wsiadasz do samochodu i tkwisz w ulicznym korku trzy godziny, ludzie krzyczą na siebie – takie emocje wpływają na odpowiedni nastrój utworu. Z drugiej strony możesz nagrać coś zupełnie innego po dniu spędzonym w parku na relaksowaniu się. Wszystko może na to wpłynąć. Od najprostszych przeżyć po sytuację na świecie.

Więc chyba teraz, w czasach wielu wojen i agresji, to wszystko może mieć odbicie w Waszej muzyce?

Oczywiście!

Rozmawiamy właściwie z okazji wrześniowego festiwalu Tak Tak Summer of Music w Polsce. Wystąpicie tam – to będzie DJ set czy koncert na żywo?

Koncert, jak najbardziej koncert.

Czyli cały zespół na scenie?

Jak zawsze! Ja przy elektronice, żywe bębny, Rob i dziewczyny na wokalu.

Właśnie. Wasz koncert widziałam niestety tylko na DVD, ale zaimponowało mi to, jak bardzo energicznie podchodzicie do tego, co gracie… cały zespół na scenie jest jedną wielką skompresowaną dawką energii.

Tak, staramy się zrobić dużo hałasu, ekscytować publiczność. Uwielbiamy grać na żywo i kiedy to robimy, chcemy też oddziaływać na ludzi.

Zawsze jesteście tacy energiczni?

Tak, myślę, że tacy po prostu jesteśmy. Jednak wiesz, czasem można być naprawdę zmęczonym, na przykład wtedy, gdy gramy kilka koncertów na całym świecie. Ostatnio mieliśmy dwa koncerty w Rosji, jeden na Słowenii, jeden w Austrii i jeden w Anglii i jest to trochę męczące. Ale kiedy znajdziemy się na scenie, czujemy, że jest to moment, żeby jak najlepiej pokazać swoją pracę. I robimy to.

W moim przekonaniu Stereo MC’s to grupa, która zrobiła spory krok w historii muzyki. Wasz debiutancki album był inny od wszystkiego, co działo się wtedy. Masz podobne poczucie wyjątkowości?

Myślę, że to był czas, kiedy muzyka się zmieniała i to, co nagraliśmy, było jakąś wypadkową wszystkiego, z czym mieliśmy ciągle do czynienia. Ale nie nazwałbym tego czymś wyjątkowym. My tylko nagraliśmy utwory, cała reszta to efekt tego, jak odbierali je ludzie. Więc nazwałbym to po prostu robieniem muzyki. I cały czas staramy się robić to jak najlepiej.

Odnośnie tych „dawnych” czasów – często myślę o tym, że jakieś dwadzieścia lat temu cała branża muzyczna wyglądała inaczej. Lepiej. Wtedy w MTV leciały klipy Stereo MC’s, na przykład, teraz wszystko opiera się na pieniądzach, showbussinessie,. Teraz na MTV lecą same…

… tak, jest w tym wszystkim sporo mediów, telewizji, magazynów, tego zamieszania, ale myślę, że nadal znajdziemy wokół sporo dobrej muzyki. Ciągle komuś chce się robić dobrą muzykę. Trzeba jej tylko poszukać.

Więc może mógłbyś wskazać jakiś konkretny przykład?

Hm… trudno powiedzieć. Pierwsze na myśli przychodzi mi Arctic Monkeys. Podoba mi się to, jaką drogę obrali.

Muszę zapytać cię o jeszcze jedną rzecz, co może wydać się trochę dziwne. Dlaczego nazywacie się Stereo MC’s, skoro macie tylko jednego MC? (śmiech)

Nie mam pojęcia. Rob i ja po prostu nie wiedzieliśmy jaką nazwę wybrać, tylko to nam się spodobało… właściwie, kiedyś też rapowałem. Dlatego chyba „stereo”.

Ok. A więc widzimy się w Polsce?

Jak najbardziej!

19 lipca 2006
Rozmawiała: Kaśka Pluch